sobota, 5 października 2024

Recenzja Black Curse “Burning in Celestial Poison”

 

Black Curse

“Burning in Celestial Poison”

Sepulchral Voice Rec. 2024

Wydany cztery lata temu „Endless Wound”, debiutancki krążek Black Curse, był dla mnie jednym z najlepszych debiutów roku dwudziestego. Zresztą wracałem do niego regularnie, delektując się nim za każdym razem tak samo, jak przy pierwszym podejściu. Nic zatem dziwnego, że na nowe wydawnictwo Amerykanów rzuciłem się niczym wyposzczony wilk na ogoloną owieczkę. „Burning in Celestial Poison” to trzy kwadranse muzyki utrzymanej w klimacie śmierć metalowym. I można podsumować ten materiał bardzo krótko. Samo gęste. Jeśli za pierwszym podejściem panowie dorzucili do kotła sporo treściwego składnika, to w tym przypadku jeszcze dodatkowo pozwolili upichconemu daniu dłużej odparować. Pięć kompozycji zawartych na tym albumie to istna burza ołowiu i bomb wulkanicznych. Skomasowanie dźwięków osiąga tutaj niejednokrotnie poziom bliski maksimum. Atakujące ze wszystkich stron gitarowe harmonie przekrzykują się jakby walczyły ze sobą żywioły, masakrując swoją intensywnością i bezlitośnie przyduszając w nielicznych partiach wolniejszych. Przez większość czasu akcja toczy się jednak na przyspieszonych obrotach, niejednokrotnie wpadając nawet w Blasphemopodobny wir, podkreślony jeszcze wyraźniej dziką solówką. Gdzie indziej, przy akompaniamencie dudniącej głęboko i intensywnie perkusji, można niemal poczuć na własnej skórze spadający z nieba gruz, a wówczas nie bez kozery zdają się nawet skojarzenia z Teitanblood czy Omegavortex. Siła z jaką Black Curse starają się zetrzeć z powierzchni ziemi wszystko co w ich zasięgu jest dzika, chwilami chaotyczna, nieokiełzana, a zarazem ponadnaturalnie ułożona w jedną, spójną monumentalną bryłę. Nie ma w tych kompozycjach chwili na odpoczynek, bo nawet jeśli wspomniane gradobicie na chwilę odpuszcza, to gęstość powietrza nie pozwala na złapanie oddechu. Chorobliwości tej muzyce dodają wściekłe, zwierzęce wokale, raz rzygające lawą prosto w twarz, by chwilę później przemówić gdzieś zza naszych pleców, powodując konsternację i zagubienie. Wręcz idealnie został ten materiał także wyprodukowany. Wszystko brzmi tutaj nad wyraz organicznie, brudno i spójnie, nie pozwalając przeoczyć gdzieś tam w ścianie dźwięku żadnych detali. „Burning in Celestial Poison” to prawdziwy potwór, wcielone zło i obraz wszelkich koszmarów. Jednocześnie zdecydowany kandydat do ścisłej czołówki płyt wydanych w bieżącym roku. No to czy ja muszę jeszcze cokolwiek dodawać? Sztos!

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz