środa, 16 października 2024

Recenzja Grand Harvest „Till Förruttnelsen”

 

Grand Harvest

„Till Förruttnelsen” E.P.

Messor Grandis Productions 2024

Uwaga! Tylko dla fanów Grand Harvest, ponieważ tych pięciu panów po dwóch latach milczenia wraca tylko z epką, na której znajdują się dwa kawałki. Pierwszym jest tytułowa, muzyczna interpretacja dzieła szwedzkiego poety E.J. Stagnelius’a, a drugim kompozycja z debiutanckiej płyty, tyle że zaśpiewana po szwedzku. Zatem koneserzy twórczości Grand Harvest dostaną dzięki tej krótkiej produkcji coś w oczekiwaniu na kolejny duży album. Nie znam ich wcześniejszych wydawnictw więc bazując tylko na „Till Förruttnelsen” mogę stwierdzić, iż ich death-doom metal to sprawnie zagrana muza, korzystająca z doświadczeń gatunku i niosąca ze sobą powiew gotyckiej melancholii. Słychać, że panowie Szwedzi siedzą w klimatach My Dying Bride, bo w między powolne i przysadziste akordy wplatają także sporo tęsknych i smutnych melodii, ale nie to jest jedynym wyznacznikiem muzyki Grand Harvest. W obydwóch utworach przeważają raczej doomowe gniecenia, które okresowo przechodzą w szybsze ataki, wyzwalające tłumione podczas chmurnych fraz emocje. Dominuje jednak spokojne tempo, które roztacza grobowy klimat, spotęgowany przez totalnie przysadzistą sekcję rytmiczną, a jej tonaż jest naprawdę solidny. Silne bębny wraz z wyraźnym i soczystym basem robią tutaj kawał dobrej roboty. Na uwagę zasługują także wokale, których tembr zbliżony jest do black metalowych warkotów co kontrastuje nieco z zawiesistością muzyki i czyni ją delikatnie agresywną. Ożywia to troszeczkę te dwa numery, wprowadzając element diabelski i przywiewa skojarzenia z początkowymi dokonaniami Katatonia. Szorstki doom-death o nastrojowej naturze, który snując swą mroczną opowieść nie nuży zanadto.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz