Father
Befouled
„Immaculate
Pain”
Everlasting Spew 2024
W zasadzie wydawnictwa pokroju nowej EP-ki Father
Befouled można recenzować bez słuchania. Przecież i tak wiadomo, co zawierają.
Każdy, kto przynajmniej raz w życiu spotkał się z którąkolwiek pozycją z
katalogu wydawniczego tych pochodzących z Atlanty (nie mylić z Atlantydą)
Amerykanów, w zasadzie wie wszystko. „Immaculate Pain” to dwadzieścia pięć
minut muzyki, zawierającej trzy kompozycje własne oraz dwa covery. Muzycznie
mamy tu oczywiście do czynienia ze starą, dobrą szkołą Incantation. Jak ogromny
wpływ na scenę deathmetalową miał, i nadal ma, zespół Johna McEntee, doskonale
wie każde dziecko. Father Befouled zdecydowanie należy do jednych z najbardziej
oddanych i zdolnych uczniów wspomnianego profesora. Ich kompozycje to płynny
ołów. Akordy przelewają się tutaj niezbyt wartko, gniotąc swoim ciężarem,
powtarzanymi, wałkowanymi na chama riffami, przy wtórującym im bardzo głębokim,
cedzącym słowa w sposób równie mozolny growlu i wybijającej dość schematyczny
rytm perkusji. Raz na jakiś czas panowie zerwą się do galopu, niczym ugryziony
przez gza koń, lecz tylko na chwilę, gdyż zaraz zaciągają z powrotem hamulec
ręczny i kontynuują rozgniatanie naszej tkanki szarej na podobieństwo
rozdeptywanego, nadgniłego pomidora. Marzycie o jakiejś wpadającej w ucho
melodii? To idźcie sobie pooglądać MTV. W muzyce Father Befouled panuje zaduch
niczym w opuszczonym przez wieki grobowcu. Te dźwięki otaczają i duszą w
prawdziwie cmentarnym stylu. Oczywiście brzmienie owych, ekhm, piosenek, jest
równie skondensowane i zasyfiałe co sama muzyka, dzięki czemu jej tonaż jest
jeszcze bardziej odczuwalny i dosadny. Najszybszymi fragmentami tej EP-ki są
wspomniane wcześniej covery. Panowie wzięli na warsztat „Rapture” Morbid Angel
i „Vulgar Necrolatry” Abhorrence. Oczywiście zagrali je trochę po swojemu,
odpowiednio je zamulając i posypując z wierzchu gruzem. Wiadomo, że wyszło
miodnie. Zresztą jak cały „Immaculate Pain”, który przypomina, że zespół nadal
działa prężnie i ma się dobrze. Zgaduję zatem, że jeśli nie ten, to przyszły
rok przyniesie nam jego szóstą dużą płytę. Ja na to czekam bardzo, więc takiej
wersji się trzymajmy.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz