Ashen
Tomb
„Ecstatic Death Reign”
Everlasting Spew Rec. 2024
Ashen Tomb gościł już na łamach Apocalyptic Rites
dwukrotnie. W obu przypadkach za sprawą pomniejszych wydawnictw pod banderą
Godz ov War. Nadszedł jednak czas na pełnometrażowy debiut, i tą sprawę ogarnia
już inny label, a mianowicie włoski Everlasting Spew Records. Tyle jednak jeśli
chodzi o sprawy informacyjne, przejdźmy do muzyki. Zapewne pamiętacie, że Ashen
Tomb to death metal. W tym temacie nic się nie zmieniło. W samej stylistyce
zespołu także wielkich przepoczwarzeń nie zauważymy, choć to może i lepiej.
Niezaprzeczalnym natomiast faktem jest, iż Finowie cały czas, w tym swoim
obramowanym gatunkowo kurwidołku, się rozwijają. Zdaje mi się, iż z każdym
kolejnym materiałem ich kompozycje stają się coraz bardziej dojrzałe i
przemyślane. Niby cały czas jest to twórczość oparta na klasykach pokroju
Incantation, z masywnymi zwolnieniami niemal do zera, oraz szkoły fińskiej
(tutaj patrzaj: Corpsessed czy Lie In Ruins, co by nie powtarzać za każdym
razem tych samych nazw), ale naprawdę ciężko palcem wytykać tu cokolwiek, co
zostało bezczelnie zerżnięte. To, w jaki sposób Ashen Tomb kombinują, zmieniają
ścieżki, lawirują między harmoniami czy tasują tempo, to już pomału jest
najwyższa klasa rozgrywek. A już na pewno rozpędzone kanonady nie są
przerywane, jak to się nierzadko zdarza, zwolnieniami dla samej zasady. Na "Ecstatic Death Reign” wszystkie następujące po sobie elementy pasują do siebie
jak klocki w poskładanym puzzlowym obrazku. Zespół potrafi wymieszać w swoich
kompozycjach elementy pospolicie brutalne z podkreślającymi je melodiami
pancernymi, troszkę w stylu brytyjskim, albo zrobić na polu bitwy zasłonę dymną
z fragmentów bardzie hmm… klimatycznych (bo jak inaczej nazwać to, co dzieje
się w „Ancient Tombs Sealed with Dead Tongues to Preserve the Hidden One
Slumbering in the Bowels of the Earth (Mummified in Cavernous Darkness)”?).
Swoją drogą niezły tytuł, kurwa, ciekawe kto im to wymyśla? No ale żarty na
bok. Cały materiał trwa nieco ponad czterdzieści minut i stanowi naprawdę mocną
składankę najlepszych staroszkolnych wzorców. Nie ma tu ukrytych smaczków czy
elementów do podwójnego rozkminiania. W zasadzie włączasz sobie ten krążek, i
już po jednym odsłuchu wiesz, czy jesteś fanem czy nie. Ja jestem. I to, jak
wspomniałem, z każdym następnym wydawnictwem, coraz większym.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz