sobota, 5 października 2024

Recenzja Litost „Ethos”

 

Litost

„Ethos”

Blood Fire Death 2024

Tak właściwie to „Ethos” jest pierwszą płytą tych Hiszpanów, która pierwotnie nagrana została w 2019 roku, ale ukazała się tylko w wersji digital. Ówczesna odsłona tego krążka nie do końca odpowiadała muzykom, gdyż zarejestrowali ją korzystając z ograniczonych środków. Postanowili więc nagrać ją jeszcze raz i wydać ją za pośrednictwem Blood Fire Death. Nie słyszałem jej w poprzedniej formie, ale z pewnością obecna „jedynka” Litost różni się od ich drugiego wydawnictwa „Pathos”, które było jak dla mnie nieco przekombinowane. Na „Ethos” sprawy mają się prościej. Przede wszystkim jest tutaj więcej bleka niż śmierć metalu. Przeważają zimne i całkiem szybkie riffy, które panowie przeplatają z lodowatymi tremolo. Co prawda momentami otrzymujemy trochę death metalowych dołów, ujawniających się podczas zwolnień tempa i w przejściach między poszczególnymi frazami, ale występują one w moim odczuciu raczej śladowo w porównaniu do „Pathos”. Podobną sytuację mamy w przypadku dysonansowych i progresywnych wtrąceń, które dozowane są na tej produkcji dużo oszczędniej niż na zeszłorocznej kontynuacji. Jest zatem tu spójniej i muzyka tego kwartetu jawi się jako bardziej jednolita, bez niezrozumiałych, międzygatunkowych rozjazdów oraz bez zbytniego przeładowania różnorodnymi i nieco efekciarskimi popisami. Ostatecznie, poznawszy koncept Litost na swoją twórczość i założenie powstania trzech albumów „Ethos”, „Pathos” i „Logos” w oparciu o myśl Arystotelesa, mówiącą o środkach perswazji, jestem w stanie zrozumieć progres i co za tym idzie różnice między pierwszym i drugim albumem. Cóż, „Ethos” jest dużo fajniejszy niż „Pathos”. Jaki będzie „Logos”? Powiem krótko… chuj wie. Polecam, ponieważ to niezły album, który skomponowano bazując na podwalinach black-death metalu, ale nie trzymając się ściśle jego zasad Litost kreuje swój własny kanon.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz