Litost
„Ethos”
Blood Fire Death 2024
Tak
właściwie to „Ethos” jest pierwszą płytą tych Hiszpanów, która pierwotnie
nagrana została w 2019 roku, ale ukazała się tylko w wersji digital. Ówczesna
odsłona tego krążka nie do końca odpowiadała muzykom, gdyż zarejestrowali ją
korzystając z ograniczonych środków. Postanowili więc nagrać ją jeszcze raz i
wydać ją za pośrednictwem Blood Fire Death. Nie słyszałem jej w poprzedniej
formie, ale z pewnością obecna „jedynka” Litost różni się od ich drugiego
wydawnictwa „Pathos”, które było jak dla mnie nieco przekombinowane. Na „Ethos”
sprawy mają się prościej. Przede wszystkim jest tutaj więcej bleka niż śmierć
metalu. Przeważają zimne i całkiem szybkie riffy, które panowie przeplatają z
lodowatymi tremolo. Co prawda momentami otrzymujemy trochę death metalowych
dołów, ujawniających się podczas zwolnień tempa i w przejściach między
poszczególnymi frazami, ale występują one w moim odczuciu raczej śladowo w
porównaniu do „Pathos”. Podobną sytuację mamy w przypadku dysonansowych i
progresywnych wtrąceń, które dozowane są na tej produkcji dużo oszczędniej niż
na zeszłorocznej kontynuacji. Jest zatem tu spójniej i muzyka tego kwartetu
jawi się jako bardziej jednolita, bez niezrozumiałych, międzygatunkowych
rozjazdów oraz bez zbytniego przeładowania różnorodnymi i nieco efekciarskimi
popisami. Ostatecznie, poznawszy koncept Litost na swoją twórczość i założenie
powstania trzech albumów „Ethos”, „Pathos” i „Logos” w oparciu o myśl
Arystotelesa, mówiącą o środkach perswazji, jestem w stanie zrozumieć progres i
co za tym idzie różnice między pierwszym i drugim albumem. Cóż, „Ethos” jest
dużo fajniejszy niż „Pathos”. Jaki będzie „Logos”? Powiem krótko… chuj wie.
Polecam, ponieważ to niezły album, który skomponowano bazując na podwalinach
black-death metalu, ale nie trzymając się ściśle jego zasad Litost kreuje swój
własny kanon.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz