czwartek, 10 października 2024

Recenzja Bütcher “On Fowl of Tyrant Wings”

 

Bütcher

“On Fowl of Tyrant Wings”

Osmose Prod. 2024

Nie wiem jak wami, ale mną poprzedni album Rzeźnika pozamiatał aż miło. Przestałem nawet liczyć, ile razy go przez te cztery lata, które upłynęły od premiery, przesłuchałem, ale jak na moje standardy, to na pewno wiele. Balonik oczekiwań względem nowego materiału miałem zatem mocno napompowany. Czy dostałem to, na co liczyłem? Hmm, w zasadzie tak, choć nie do końca. Z bardzo prostej przyczyny. Nie jestem aż tak wielkim fanem klasycznego, czystego heavy metalu. Zdecydowanie preferuję speed / thrash, i dotyczy to także wokali, w sensie, że im brudniej, tym lepiej. Na „On Fowl of Tyrant Wings” Belgowie troszeczkę zrobili mi pod górkę, bowiem skręcili jeszcze bardziej niż poprzednio we wspomniane rejony heavymetalowe. Nie, absolutnie nie brak na tym krążku szybkości czy ostrych, tnących niczym szalony golarz brzytwą po nadgarstkach riffów. Te nadal tutaj przeważają i stanowią miód na moje uszy. Po prostu nawiązań do wczesnych lat osiemdziesiątych jest zdecydowanie więcej niż dotychczas. Praktycznie w każdym utworze mamy melodie, a przede wszystkim solówki, sięgające głębiej w odmęty czasu. Domyślam się, że dla wielu z was będzie to stanowiło konsekwentne poszerzanie / doskonalenie stylu Bütcher, zresztą bardzo logiczne. Na co więc narzekam? Kurwa, sam nie wiem, bo przecież i tak album ten kosi przy samych kostkach. Chyba odezwał się we mnie jakiś duch malkontenta. Albo po prostu doszedłem do wniosku, że „On Fowl of Tyrant Wings” jest, kapkę bo kapkę, ale słabszą płytą niż „Kozy i Rydwany”. Wkręca się jednak w głowę niczym korkociąg, bawi starymi i znanymi melodiami, cieszy szczerością i zachwyca umiejętnością kultywowania piosenek lat minionych. Ponadto brzmi wyśmienicie, odpowiednio klasycznie ale nie boomerowo. Czego złego bym wcześniej nie napisał, są to naprawdę niuanse. Zresztą wynagrodzone przez przedostatni na płycie „A Gypsy's Tale (Of Sex and Seance)”, numer w klimacie orientalnym z… growlującym wokalem i Diamondowymi zaśpiewami. Bütcher nadal jest w wyśmienitej formie i możecie sięgać po ich nowy materiał bez wahania, bo to chyba najlepszy obecnie na scenie zespół heavy / thrash metalowy. Mam nadzieję, że chłopaki niedługo dotrą ponownie do Polski i będzie okazja przy ich piosenkach pocieszyć nie tylko ucho, ale także oko.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz