środa, 8 stycznia 2025

Recenzja Behexen „Beyond The Four Gates”

 

Behexen

„Beyond The Four Gates”

Werewolf Rec. 2025

Będzie to nie lada gratka dla fanów tej kapeli, bo jeśli nie znają lub nie posiadają ich wczesnych i niepublikowanych nagrań, to dzięki temu wydawnictwu będą mogli je mieć i się nimi cieszyć. Stanie się tak, ponieważ „Beyond The Four Gates” to dwupłytowy album, na którym umieszczono dwie pierwsze demówki, nigdy nie wydane promo z 1999 roku oraz coś jeszcze. To „coś jeszcze” otwiera tą produkcję, a jest to demo „Reality Is In Evil…”, które ci Finowie nagrali jeszcze jako Lords Of The Left Hand i zawiera cztery kawałki black metalu w dość szczególnym ujęciu, bo ich odrobinę eksperymentalny (jak na tamte czasy) charakter, mocno wysunięty do przodu bas oraz tempo i sposób kostkowania, wyraźnie wskazuje na fascynację przyszłego Behexen w tamtych latach sceną grecką, a zwłaszcza Necromantią. Kolejne utwory to już pierwsze demo „Eternal Realm”, na którym znalazł się już typowy dla Skandynawii black metal w średniej agogice, gdzie „pierwsze skrzypce” grają zimne i surowe gitary, które wraz z sekcją rytmiczną kreują przesiąkniętą mistycyzmem fińskich lasów atmosferę, podbitą nienawistnymi wokalami i klawiszami o nieco archaicznej barwie. Te kompozycje stanowią początek kierunku jaki w przyszłości miała obrać ta brygada, co ugruntowali na następnym demosie, który znalazł się na tej kompilacji, a mianowicie „Blessed Be The Darkness”. Po uprzednim wysłuchaniu coveru Rotting Christ„Sign Of Evil Existence”, atakują trzy numery lodowatego i szybkiego podmuchu o dość wściekłym usposobieniu. Piwniczny i sataniczny armagedon z dużym pierwiastkiem agresji i mizantropii, który tnie niczym brzytwa i biczuje jak zakończony haczykami bat. Wysoko i twardo nastrojone wiosła pewnie zapierdalają tu do przodu, niosąc mroźne powietrze, a jadowite wokalizy są jednoznacznym dowodem na intencje Behexen. Ostatnie sześć utworów na „Beyond The Four Gates” to wspomniane wcześniej, nigdy nie wydane „Promo ‘99”. Większość z nich ukazała się na pierwszej płycie Finów „Rituale Satanum”i zaskakuje swym surowym brzmieniem w porównaniu z tym z debiutu. Jest dużo bardziej kąśliwe, jakby uwolnione i z impetem płynące w przestrzeń, niż to delikatnie przytłumione i nieco cięższe z „jedynki”. Odznacza się większą ostrością, a sama muzyka wydaje się być bardziej obłąkana niż ta na oficjalnym wydawnictwie. Można lubić ten zespół bądź nie, ale kompilacja ta, to interesująca retrospekcja twórczości Behexen, która odznaczała się wtedy niezwykłą surowością i diabolicznością. Prosty, ale inteligentnie napisany black metal, skoncentrowany na bluźnierstwie i chęci zniszczenia wszystkiego co piękne i dobre. Nie tylko fanom tego kwartetu polecam, ale również tym, którzy kochają klasycznego i „nieładnego” bleka.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz