czwartek, 2 stycznia 2025

Recenzja The'M.Ö.Ø.N. “Abominatio Caerimonia MMXXIV”

 

The'M.Ö.Ø.N.

“Abominatio Caerimonia MMXXIV”

Under the Sign of Garazel / Sonic Genocide 2024

No i mamy następcę „THEMOONDEMOMMXXIIIIIIXXMMOMEDNOOMEHT”, czyli pierwszego demo Księżyca, wydanego jakieś pół roku temu. Materiał, podobnie jak poprzednio, wydany zostanie wkrótce w formie kasety magnetofonowej przez te same podmioty, czyli Garazela i Sonic Genocide. Tym razem muzyki otrzymujemy nieco więcej, bowiem circa dwadzieścia minut. Mimo iż sama struktura drugiej  demówki jest bliźniaczo podobna, to jednak postęp, czy jak kto woli „rozwój”, jest słyszalny gołym uchem. Przez podobną strukturę mam na myśli rytualne wstępy do właściwych kompozycji. Trybalne bębny, jęki i diabelskie śmiechy idealnie wprowadzają w klimat śmierdzących zgnilizną katakumb. Pod tym względem zespół jest niezwykle konsekwentny, co pomału staje się jego znakiem rozpoznawczym. Same kompozycje są nieznacznie dłuższe niż poprzednio, choć to akurat najmniej znaczący szczegół. Co się zatem zmieniło? Przede wszystkim brzmienie. Na „Abominatio Caerimonia MMXXIV” jest zdecydowanie więcej dołów i gruzowego klimatu mogącego kojarzyć się bezpośrednio choćby z niektórymi zespołami z Iron Bonehead, a których nazw nie będę tu wymieniał, bo każdy kto w temacie sam je sobie dośpiewa. W każdym razie, jest zdecydowanie bardziej gęsto. Mniej tu jakby harmonii nawiązujących bezpośrednio do klasyków drugiej fali black metalu, za to więcej skrętów w kierunku współczesnego amalgamatu black / death metalu. Dzięki temu muzyka The'M.Ö.Ø.N. stała się nieporównywalni bardziej duszna i transowa. I akurat tym razem nie chodzi mi li o zapętlone akordy. Bardziej o mamiące z drugiego planu, cholernie wciągające harmonie, które przy akompaniamencie bezlitośnie biczującej perkusji i warmetalowych linii pierwszej gitary tworzą pewnego rodzaju soniczną truciznę. Często takie połączenie gwarantuje hipnotyzującą ścianę dźwięku, wciągającą niczym czarna dziura, jednak w przypadku The'M.Ö.Ø.N. występuje jeszcze jeden istotny element. Mianowicie, ich muzyka jest na swój sposób melodyjna. Z tym, że daleki tutaj jestem od powszechnej definicji melodyjności. To bardziej coś jak głosy, które słyszą w głowie jedynie pacjenci szpitala dla umysłowo obłąkanych. Idealnie w ten chory klimat wpisują się obłąkańcze wokale, infekujące swoja chorobą i jeszcze bardziej pogarszające negatywny stan psychiczny pensjonariuszy. Zresztą fragmentów schizofrenicznych też się kilka na tej taśmie znajdzie. Choćby kompletnie oderwane od rzeczywistości partie perkusji w połowie pierwszego kawałka. Zresztą nie będę zdradzał wszystkich ukrytych smaczków jakie zawiera to przepełnione zgnilizną demo. Demo, które pewnie kupi z dwudziestu maniaków czujących płynące z niego wibracje. No, ale może się mylę. Dla mnie kosa totalna, i aż się boję, bo jeśli The'M.Ö.Ø.N. zrobili tym materiałem taki duży krok, to następny materiał może spowodować małe trzęsienie ziemi. Na co liczę.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz