Scrüda
„Fury Among Ruins”
Godz ov War 2025
No to, po wrzuconym tu przed chwilą tekście
dotyczącym splitu z Garota, mamy na tapecie debiutancki pełniak Scrüda. Wiele
sobie po tym wydawnictwie obiecywałem, i bynajmniej się nie zawiodłem, mimo iż
nie jest ono takie oczywiste, jak się tego spodziewałem. Przede wszystkim,
zaszło w twórczości zespołu kilka drobnych zmian. Podstawową jest język, za
pomocą którego panowie przekazują swoje myśli światu. Na poprzedzającym pełnowymiarowy debiut splicie śpiewane było
po naszemu. Na „Fury Among Ruins” jest już po „ichniemu”, czyli anglikańsku.
Nie wiem, może to i dobrze. Zawsze można w te sposób ukryć prymitywność
liryczną. Tak sobie tylko strzelam, bo zgaduję, iż przekaz słowny chłopaków
z Gdańska nie jest bardziej
wysublimowany niż sama muzyka, zatem niektórych mogłaby razić. Natomiast
rzeczona muza, to prawdziwy crossoverowy rozpierdol. Wspomniałem, że nagrania
te stanowią pełne wydawnictwo Scrüda. Teoretycznie tak, ale od razu zaznaczam,
że szału pod względem długości nie ma. Całość, czyli dziesięć kompozycji, to
coś koło osiemnastu minut thrash metalu skażonym mocno punkową infekcją. Ten
materiał to taka mała petarda, pełen wkurwu ładunek skonstruowany przez
maniaków staroszkolnego grania, chłopaków zafascynowanych muzyką od Napalm
Death po S.O.D. Gnają kolesie przed siebie ile fabryka dała, serwując po drodze
norweskimi tremolo („Frozen Heart”) łączonymi z klasycznym kostkowaniem w stylu
lat osiemdziesiątych (większość numerów). Sporo na tym albumie d-beatów. Nie
mniej wariacji wokalnych, sprowadzających się głównie do przekrzykujących się
dwóch głosów, totalnie wkurwionych i pełnych agresji. Ciężko przy tych utworach
usiedzieć na dupie, bo ta samoistnie radośnie podskakuje. Tym bardziej, że
słychać na „Fury Among Ruins” tą naturalną szczerość, oddanie dla lat
minionych. Tutaj nic nie jest udawane, wszystko wypływa prosto z serducha, zatem
odbiór tych piosenek jest równie naturalny. A że brzmi to totalnie w pytę, jak ”za
dawnych czasów”, to mankamentów na tym krążku niewiele. Kocham takie nagrania.
Nie tylko dlatego, że przypominają mi młodość, ale dlatego, że są dowodem, iż młodsi
koledzy też czują te same wibracje, które rajcowały mnie trzydzieści lat temu.
Co ja będę dużo gadał. Scrüda nagrali bardzo dobry album, który na pewno sprawi
wiele frajdy niejednemu maniakowi starej szkoły. Dla mnie bomba.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz