Repugnator
„Foul Transfixation”
Godz ov War 2025
Nie spodziewam się, że ktoś z was spotkał się
wcześniej z powyższą nazwą. W chwili, gdy piszę te słowa, nie istnieje ona
nawet na Metal Archives, a to dość aktualne i wiarygodne źródło informacji,
którym, nie kłamiąc, nierzadko się podpieram. Kto by bowiem spamiętał, czy
wiedział wszystko… Do rzeczy jednak. Twór ten pochodzi z Portugalii, a w jego
skład wchodzi czterech muzyków o dość ciekawych pseudonimach. Debiutanckie demo
zawiera z kolei pięć szybkich, choć nie przesadnie, kawałków z gatunku death /
black metal z lekkim namaszczeniem przedrostka „war”. Te war metalowe są tutaj
przede wszystkim wokale, wypluwające szatańskie liryki na dwa głosy w nieco
odmiennych tonacjach. Także da się zauważyć fragmenty, w których typowe dla
Blasphemy harmonie wychodzą na pierwszy plan, by na chwilę zasypać nas napalmem
o poranku. Większość materiału stanowi natomiast praktycznie równomierna
mieszanka metalu śmierci i muzyki, którą Szatan kocha najbardziej. Nierzadko
panowie stosują triki znane i lubiane, łącznie z punkowym rytmem czy
riffowaniem mocno siłowym, któremu towarzyszą mechaniczne perkusyjne bicia.
Oczywiście, by machina ta była w bitwie skuteczna, musi też czasem przyspieszyć
i rozjechać wszystko co stoi na jej drodze. Jakiekolwiek zabiegi by jednak
Repugnator stosowali, cel jest jeden. Całkowite wyniszczenie wroga, bez opcji
kapitulacji. Myli się jednak ten, kto myśli, że jest to typowy napierdol i
ściana dźwięku. Zaskakująco dużo w tych kompozycjach melodii, oczywiście tej
ociekającej smarem służącym do konserwacji dział artyleryjskich, a nie miodem.
Nie brak też krótkich chwil, kiedy to naprzód wychylają się skojarzenia z
dzikością charakterystyczną choćby dla Omegavortex czy Concrete Winds. Te
ostatnie składowe stanowią może typowy dodatek i nie przeważają, a jednak
znacząco wpływają na odbiór całości jako wkurwionej do maksimum formę dewastacji.
Najważniejsze jest to, że Portugalczycy nie zamknęli się w jednej beczce
prochu, lecz zaczerpnęli z szerszego spektrum inspiracji, jednocześnie
pozostając w niszy, która ma swoich określonych odbiorców. Nikt, kto szuka
typowego klasycznego death metalu, black metalu, czy szablonowych aranżacji
„zwrotka / refren itd.” nie pokocha tego wydawnictwa. Zbyt wiele tu chaosu i
wścieklizny. Dla mnie natomiast, „Foul Transfixation” jest najlepszą formą wtargnięcie,
bez pukania, w mój świat muzyczny. Bardzo dobry początek, który dobrze wróży na
przyszłość. Czekam zatem na kolejne bluźnierstwa bardziej niż niecierpliwie, bo
po tych siedemnastu minutach czuję spory niedosyt.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz