Hautajaisyö
„En
Murru En Taivu” E.P.
Inverse Records 2024
Nigdy
ich nie słyszałem, a wydali już kilka płyt, zaś dwunastego grudnia wypuścili
epkę, na której upchnęli cztery stare kawałki w odświeżonej wersji. Finowie
początkowo grali jako Redeye, ale w 2014 roku postanowili komponować w swoim
języku i przekształcili się na Hautajaisyö. Panowie tworzą death-thrash metal i
w takim stylu, rzecz jasna, utrzymane jest to wydawnictwo. Cztery krótkie
strzały muzyki o dość ciężkim brzmieniu i niemożliwie dudniącej sekcji
rytmicznej, w której jak mi się zdaje bas odgrywa główną rolę, choć beczki
także nieźle gruchoczą kości. W gruncie rzeczy nic nowego tutaj usłyszeć się
nie da, gdyż to prosta napierdalanka o niewyszukanej melodyjności, która jednak
trochę radochy daje, bowiem kwartet ten dwoi się i troi, aby czas nam umilić
zmiennymi tempami i różnym kostkowaniem. Całość zapodana w staroszkolnym stylu,
czyli sporo dynamicznego i gęstego mielenia, do którego Hautajaisyö dokładają
też sporą garść wysokotonowych i delikatnie technicznych zagrywek, a wszystko
dodatkowo okraszone punkowym sznytem i barbarzyńskimi wokalami. Metal śmierci,
który intensywnie i z gracją gniecie. Lekko odchudzony poprzez wyraźny
pierwiastek thrashu, chłoszcze i drapie brutalnie. Do tańca na koncertach
zapewne też porywa tłum, bo jest w swej energicznej i bezlitosnej bestialskości
również strasznie chwytliwy. Bez problemu i jak w masło wchodzi do uszu, co
skutkuje bezwiednym machaniem głową, a i nóżka równie odruchowo podskakuje.
Prosto, bez obwijania w bawełnę i opierdalania się Finowie jadą do przodu. I
tyle w temacie.
shub niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz