Amoclen
„Grindcorization”
Defense Records 2024
Oto
po sześciu latach milczenia powraca czeski Amoclen, który za pośrednictwem
swojej nowej płyty zapragnął „odkazić” współczesne społeczeństwa tego świata.
Wystarczy spojrzeć na listę utworów, których tytuły to nazwy leków na przeróżne
choroby i fobie, żeby stwierdzić, że tych pięciu panów ma poważne w tej kwestii
zamiary. Czesi grają oczywiście grind’a, a ten krążek to intro i szesnaście
krótkich strzałów w ryj. To w sumie nic odkrywczego ani szczególnie
porywającego, ale to porządny wpierdol. Ciosy zostały tutaj wyprowadzone przy
użyciu mocno posypanych żużlem gitar, wspomagającego je grubaśnego basu i
solidnej perkusji. Wszystkiemu towarzyszą rzecz jasna łączone wokale, które
prowadzą między sobą „uzdrawiający” ludzkość dialog. Grind w wykonaniu Amoclen
nie należy jednak do tych bulgoczących i krwistych. Jest raczej odrobinę
histeryczny i mocno zalatuje szpitalem nie tylko dla umysłowo chorych, lecz
także dla między innymi zarobaczonych i zainfekowanych kiłą jednostek. Mieszają
się w nim wpływy czysto core’owe z gore’owymi, generując szaloną i brutalną
karuzelę. Od szalonych blastów, poprzez mielące i miażdżące riffy, do nagłych
zwolnień… i tak bez przerwy przez dwadzieścia minut. Produkcja ta, jest całkiem
zróżnicowanym grind’em, który sowicie polewa krwią, rzuca mięsem, ale też
potrafi wprawić w zdumienie anarchistyczną skocznością. Panowie leczą
bezkompromisowo, brutalnie, ale czułe akcenty również na „Grindcorization” mają
miejsce, bo przecież nie można pacjenta zrazić tylko zachęcić. Chcecie się
trochę podleczyć lub zupełnie ozdrowieć? Jeśli tak to sięgnijcie po tą pigułkę,
może Wam pomoże, a na pewno nie zaszkodzi, gdyż chyba na tym padole jak i z
nami nie będzie już gorzej.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz