piątek, 31 stycznia 2025

Recenzja Amoclen „Grindcorization”

 

Amoclen

„Grindcorization”

Defense Records 2024

Oto po sześciu latach milczenia powraca czeski Amoclen, który za pośrednictwem swojej nowej płyty zapragnął „odkazić” współczesne społeczeństwa tego świata. Wystarczy spojrzeć na listę utworów, których tytuły to nazwy leków na przeróżne choroby i fobie, żeby stwierdzić, że tych pięciu panów ma poważne w tej kwestii zamiary. Czesi grają oczywiście grind’a, a ten krążek to intro i szesnaście krótkich strzałów w ryj. To w sumie nic odkrywczego ani szczególnie porywającego, ale to porządny wpierdol. Ciosy zostały tutaj wyprowadzone przy użyciu mocno posypanych żużlem gitar, wspomagającego je grubaśnego basu i solidnej perkusji. Wszystkiemu towarzyszą rzecz jasna łączone wokale, które prowadzą między sobą „uzdrawiający” ludzkość dialog. Grind w wykonaniu Amoclen nie należy jednak do tych bulgoczących i krwistych. Jest raczej odrobinę histeryczny i mocno zalatuje szpitalem nie tylko dla umysłowo chorych, lecz także dla między innymi zarobaczonych i zainfekowanych kiłą jednostek. Mieszają się w nim wpływy czysto core’owe z gore’owymi, generując szaloną i brutalną karuzelę. Od szalonych blastów, poprzez mielące i miażdżące riffy, do nagłych zwolnień… i tak bez przerwy przez dwadzieścia minut. Produkcja ta, jest całkiem zróżnicowanym grind’em, który sowicie polewa krwią, rzuca mięsem, ale też potrafi wprawić w zdumienie anarchistyczną skocznością. Panowie leczą bezkompromisowo, brutalnie, ale czułe akcenty również na „Grindcorization” mają miejsce, bo przecież nie można pacjenta zrazić tylko zachęcić. Chcecie się trochę podleczyć lub zupełnie ozdrowieć? Jeśli tak to sięgnijcie po tą pigułkę, może Wam pomoże, a na pewno nie zaszkodzi, gdyż chyba na tym padole jak i z nami nie będzie już gorzej.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz