Hell Militia
“Canonisation of the Foul
Spirit”
Darkness Shall Rise 2025 (re-issue)
Dziś, tak dla odmiany, chwila retrospekcji. A to za
sprawą Darkness Shall Rise Productions, nakładem której za chwilę ukaże się
wznowienie debiutu Hell Militia, wydanego pierwotnie dwadzieścia lat temu. Jako
iż od chwili premiery nigdy do tego krążka nie wracałem, postanowiłem
sprawdzić, jak broni się on po latach. Cóż by tu można napisać, żeby zbytnio
nie skłamać, ani nie przekoloryzować. „Canonisation of the Foul Spirit” bardzo
wyraźnie zainspirowane jest debiutem Mayhem, czyli płytą niedoścignioną, będącą
ścisłym top black metalu w moim życiu. Wystarczy wsłuchać się w pracę sekcji
rytmicznej, czy też sposób riffowania, zwłaszcza w szybszych partiach, a nawet
brzmienie, by wniosek nasunął się sam. Francuzi w podobny sposób budują chłodną
atmosferę swoich kompozycji, jak żywo przypominającą klimat mroźnego księżyca i
pogrzebowej mgły. Oczywiście nie są to działania metodą kopuj / wklej, lecz
podobieństwo jest chwilami uderzające. I można by ten album nazwać takim
młodszym bratem wspomnianego klasyka, gdyby nie fakt, iż Francuzi wplatają do
swojej twórczości sporo fragmentów zdecydowanie wolniejszych. I to właśnie one
są źródłem największego ogniska chorobowego. Przy powolnych, niezbyt
skomplikowanych akordach, prym wiodą wówczas chore wokale, które mogą wywoływać
poczucie obrzydzenia i mdłości. Gdybym miał je opisać bardziej szczegółowo, to
znów musiałbym się jednak odwołać do płyty, o której już przed chwilą wspominałem.
Mimo iż bardziej chropowate i zbliżone do klasycznego śpiewu blackmetalowego,
to jednak sposobem artykulacji ponownie silnie kojarzące się z głosem z „De
Mysteriis Dom Sathanas”. Album ten jest klasycznym przykładem na to, jak
powinno się grać wariacje w temacie debiutu Norwegów i słucha się go naprawdę
nieźle. Na deser mamy jeszcze cover Alice Coopera, co jest wyborem, sami przyznacie, niecodziennym,
a na pewno nie tak oklepanym jak choćby piosenki Bathory czy Celtic Frost. Po
dwóch dekadach debiut Hell Militia nadal ma swoją siłę rażenia i na pewno nie
trąci myszką. Jeśli zatem przegapiliście go w dniu premiery, to warto pójść
akurat na tę lekcję historii, bo zapewniam, że jest całkiem ciekawa.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz