wtorek, 21 stycznia 2025

Recenzja Hell Militia “Canonisation of the Foul Spirit”

 

Hell Militia

“Canonisation of the Foul Spirit”

Darkness Shall Rise 2025 (re-issue)

Dziś, tak dla odmiany, chwila retrospekcji. A to za sprawą Darkness Shall Rise Productions, nakładem której za chwilę ukaże się wznowienie debiutu Hell Militia, wydanego pierwotnie dwadzieścia lat temu. Jako iż od chwili premiery nigdy do tego krążka nie wracałem, postanowiłem sprawdzić, jak broni się on po latach. Cóż by tu można napisać, żeby zbytnio nie skłamać, ani nie przekoloryzować. „Canonisation of the Foul Spirit” bardzo wyraźnie zainspirowane jest debiutem Mayhem, czyli płytą niedoścignioną, będącą ścisłym top black metalu w moim życiu. Wystarczy wsłuchać się w pracę sekcji rytmicznej, czy też sposób riffowania, zwłaszcza w szybszych partiach, a nawet brzmienie, by wniosek nasunął się sam. Francuzi w podobny sposób budują chłodną atmosferę swoich kompozycji, jak żywo przypominającą klimat mroźnego księżyca i pogrzebowej mgły. Oczywiście nie są to działania metodą kopuj / wklej, lecz podobieństwo jest chwilami uderzające. I można by ten album nazwać takim młodszym bratem wspomnianego klasyka, gdyby nie fakt, iż Francuzi wplatają do swojej twórczości sporo fragmentów zdecydowanie wolniejszych. I to właśnie one są źródłem największego ogniska chorobowego. Przy powolnych, niezbyt skomplikowanych akordach, prym wiodą wówczas chore wokale, które mogą wywoływać poczucie obrzydzenia i mdłości. Gdybym miał je opisać bardziej szczegółowo, to znów musiałbym się jednak odwołać do płyty, o której już przed chwilą wspominałem. Mimo iż bardziej chropowate i zbliżone do klasycznego śpiewu blackmetalowego, to jednak sposobem artykulacji ponownie silnie kojarzące się z głosem z „De Mysteriis Dom Sathanas”. Album ten jest klasycznym przykładem na to, jak powinno się grać wariacje w temacie debiutu Norwegów i słucha się go naprawdę nieźle. Na deser mamy jeszcze cover Alice Coopera, co  jest wyborem, sami przyznacie, niecodziennym, a na pewno nie tak oklepanym jak choćby piosenki Bathory czy Celtic Frost. Po dwóch dekadach debiut Hell Militia nadal ma swoją siłę rażenia i na pewno nie trąci myszką. Jeśli zatem przegapiliście go w dniu premiery, to warto pójść akurat na tę lekcję historii, bo zapewniam, że jest całkiem ciekawa.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz