piątek, 10 stycznia 2025

Recenzja 2020 „Konwulsje”

 

2020

 „Konwulsje”

Independent 2022

No to dziś na tapecie mamy kolejną taśmę magnetofonową, tym razem od chłopaków, którzy twór swój postanowili zatytułować 2020. Mogę jedynie podejrzewać, że nawiązuje ona do ostatniej pandemii, acz wnikać dogłębnie nie zamierzam. W każdym razie, nie wiem jak wy, ale uważam, że nazwa zbytnio przyciągająca nie jest. Jest to projekt dwóch muzyków, z których jeden zaangażowany był uprzednio między innymi w Northern Plague. Kojarzycie bankowo. Wykresy kołowe, analizy rynku i inne ptaszki, oraz całą związaną z tym internetową gównoburzę. Moim zdaniem, z wymienionych powyżej powodów, 2020 mają przesrane już na samym starcie. Dodatkowo, do zapoznania się z ich debiutancką EP-ką nie zachęca też zdjęcie zespołu, mogące kojarzyć się ze „sławnymi” kibolami Legii. Ale wiecie co? To wszystko można sobie o kant chuja rozbić. Z bardzo prostego powodu. „Konwulsje” to, przeliczony symetrycznie, czy też nie, cholernie dobry materiał, choć skierowany wyłącznie do wąskiego grona maniaków surowizny. Te cztery kawałki to totalny rzyg w kierunku współczesnej sceny i totalny „fukk off” dla jakiejkolwiek mody. Muzyka 2020 to bezkompromisowy black metal, ohydny i mogący wywoływać faktyczne konwulsje, czego dowodem wstęp do „Bólu, spośród ohydztwa doczesności wywyższonyś” (aczkolwiek patent nie nowy, bo wykorzystany już onegdaj choćby przez Wehrmach czy Carnivore). Zacznijmy od tego, że nagrania te zostały zarejestrowane, bankowo „na setkę”, wyłącznie przy użyciu gitary i perkusji. Dopiero następnie dograno wokale. Brzmi to zatem niemal jak piwniczny reh z lat dziewięćdziesiątych, niedbale i minimalistycznie. Idealnie współgra to z samą muzyką. Ta, jak już można się domyśleć, jest absolutnie bezkompromisowa. Chwilami chaotyczna, z miejscowymi przejściami z blastów we fragmenty wolniejsze, a z całości, zwłaszcza biorąc pod uwagę naprawdę odrażające wokale, sączy się najgorszej maści choróbsko. Zresztą wokalom należy się kilka dodatkowych słów. Sposób ekspresji Filipa zalicza się do tych z gatunku najobrzydliwszych i autentycznie odrażających. Chłop charczy, wypluwa wnętrzności, wyje i pojękuje niczym opanowana przez chorobę psychiczną jednostka. Wracając do muzyki, nie jest ona specjalnie skomplikowana, oparta raczej na agresywnych harmoniach z poziomu basic. Z charakterystyczną dla drugiej fali melodią, opartą jednak o niemal sadystyczne, maniakalne riffowanie. Chwilami ma się wrażenie, że gitarzysta się po prostu na swoim instrumencie (kurwa, bez skojarzeń proszę!) wyżywa. Materiał ten jest dość krótki, bo nie sięga nawet dwudziestu minut, jednak ilość upchniętej weń blackmetalowej gangreny zdecydowanie przekracza dopuszczalne przez NFZ  normy. Powiem kolokwialnie. Ta EP-ka to czysty syf i wpierdol po całości. Chłopaki idą centralnie pod prąd, i to taranem. A biorąc pod uwagę zawartość przesyłki, którą od nich otrzymałem (szczegóły zatrzymam dla siebie), mam prawo podejrzewać, że chyba nie do końca u nich wszystko w porządku. Co by się poniekąd zgadzało z dźwiękami, którymi częstują. Powtórzę zatem raz jeszcze. Jeśli nazwa zespołu, konotacje personalne czy fotki znalezione w Internecie was zniechęcają, to olejcie to w pizdu. „Konwulsje” to wydawnictwo, które maniakom prymitywnego black metalu ostro przetrzepie mózg. Kurwa, gwarantuję!

- jesusatan





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz