2020
„Konwulsje”
Independent 2022
No to dziś na tapecie mamy kolejną taśmę
magnetofonową, tym razem od chłopaków, którzy twór swój postanowili zatytułować
2020. Mogę jedynie podejrzewać, że nawiązuje ona do ostatniej pandemii, acz
wnikać dogłębnie nie zamierzam. W każdym razie, nie wiem jak wy, ale uważam, że
nazwa zbytnio przyciągająca nie jest. Jest to projekt dwóch muzyków, z których
jeden zaangażowany był uprzednio między innymi w Northern Plague. Kojarzycie
bankowo. Wykresy kołowe, analizy rynku i inne ptaszki, oraz całą związaną z tym
internetową gównoburzę. Moim zdaniem, z wymienionych powyżej powodów, 2020 mają
przesrane już na samym starcie. Dodatkowo, do zapoznania się z ich debiutancką EP-ką nie zachęca też zdjęcie zespołu, mogące kojarzyć się ze „sławnymi”
kibolami Legii. Ale wiecie co? To wszystko można sobie o kant chuja rozbić. Z
bardzo prostego powodu. „Konwulsje” to, przeliczony symetrycznie, czy też nie, cholernie
dobry materiał, choć skierowany wyłącznie do wąskiego grona maniaków surowizny.
Te cztery kawałki to totalny rzyg w kierunku współczesnej sceny i totalny „fukk
off” dla jakiejkolwiek mody. Muzyka 2020 to bezkompromisowy black metal, ohydny i mogący wywoływać faktyczne konwulsje, czego dowodem wstęp do
„Bólu, spośród ohydztwa doczesności wywyższonyś” (aczkolwiek patent nie nowy,
bo wykorzystany już onegdaj choćby przez Wehrmach czy Carnivore). Zacznijmy od
tego, że nagrania te zostały zarejestrowane, bankowo „na setkę”, wyłącznie przy
użyciu gitary i perkusji. Dopiero następnie dograno wokale. Brzmi to zatem
niemal jak piwniczny reh z lat dziewięćdziesiątych, niedbale i
minimalistycznie. Idealnie współgra to z samą muzyką. Ta, jak już można się
domyśleć, jest absolutnie bezkompromisowa. Chwilami chaotyczna, z miejscowymi przejściami z blastów we fragmenty wolniejsze, a z całości, zwłaszcza biorąc
pod uwagę naprawdę odrażające wokale, sączy się najgorszej maści choróbsko.
Zresztą wokalom należy się kilka dodatkowych słów. Sposób ekspresji Filipa zalicza
się do tych z gatunku najobrzydliwszych i autentycznie odrażających. Chłop
charczy, wypluwa wnętrzności, wyje i pojękuje niczym opanowana przez chorobę
psychiczną jednostka. Wracając do muzyki, nie jest ona specjalnie skomplikowana,
oparta raczej na agresywnych harmoniach z poziomu basic. Z charakterystyczną
dla drugiej fali melodią, opartą jednak o niemal sadystyczne, maniakalne
riffowanie. Chwilami ma się wrażenie, że gitarzysta się po prostu na swoim
instrumencie (kurwa, bez skojarzeń proszę!) wyżywa. Materiał ten jest dość
krótki, bo nie sięga nawet dwudziestu minut, jednak ilość upchniętej weń
blackmetalowej gangreny zdecydowanie przekracza dopuszczalne przez NFZ normy. Powiem kolokwialnie. Ta EP-ka to
czysty syf i wpierdol po całości. Chłopaki idą centralnie pod prąd, i to
taranem. A biorąc pod uwagę zawartość przesyłki, którą od nich otrzymałem (szczegóły zatrzymam dla siebie), mam
prawo podejrzewać, że chyba nie do końca u nich wszystko w porządku. Co by się
poniekąd zgadzało z dźwiękami, którymi częstują. Powtórzę zatem raz jeszcze.
Jeśli nazwa zespołu, konotacje personalne czy fotki znalezione w Internecie was
zniechęcają, to olejcie to w pizdu. „Konwulsje” to wydawnictwo, które maniakom
prymitywnego black metalu ostro przetrzepie mózg. Kurwa, gwarantuję!
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz