czwartek, 30 stycznia 2025

Recenzja Sinner Rage „Powerstrike”

 

Sinner Rage

„Powerstrike”

Dying Victims Productions 2025

Istnieją od niedawna, bo debiutowali w zeszłym roku demówką. W lutym, ten hiszpański kwintet wraca z pierwszą płytą, na której zamieścili osiem kawałków w heavy metalowym tonie. W gruncie rzeczy to klasyczne granie z dużymi naleciałościami hard rocka i glam metalu, którego pełno było swego czasu w MTV. Odznacza się bardzo dużą melodyjnością, charakterystyczną dla tego gatunku rytmiką co składa się na jego niezobowiązującą formę, która nie nastręcza żadnego kłopotu z jego odbiorem. Chwytliwe refreny, aksamitny głos wokalisty, krótkie harmonijne solówki i balladowe wtrącenia to właśnie obraz „Powerstrike”. Muzyka zagrana naturalnie, płynąca lekko i bez pośpiechu. Sinner Rage posiada ostre brzmienie, energiczną sekcję rytmiczną, dwie gitary prowadzące między sobą dialog oraz niezły wokal więc wszystko się tu zgadza. Ekspresyjna i relaksacyjna muza, która przywołuje młodzieńcze lata, kiedy to zgłodniały fan metalu mógł zobaczyć w telewizji jedynie Saxon, Queensrÿche czy też Mötley Crüe. Jak u tych kapel tak i u Hiszpanów mamy do czynienia z przestrzenną i delikatnie atmosferyczną gędźbą, której piosenki oparte na utartym schemacie, zwrotka, refren, zwrotka, solo, porywają bez trudu do tańca, ale też delikatnie podrapać potrafią. Płyną w zmiennym tempie i z różnym natężeniem. Tylko niekiedy ciężkością i agresywnością zbliżają się do heavy metalowych klimatów i są to raczej krótkie momenty. Sinner Rage stawia raczej na przebojowość i delikatność, co wykreowało finezyjne i o ekstatycznym usposobieniu utwory. Jak dla mnie trochę jest tu zbyt anemicznie i w związku z tym dodałbym trochę kopa, ale wielbiciele takiego grania z pewnością uznają ten album za dobry początek.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz