niedziela, 19 stycznia 2025

Recenzja Dead Monuments “Scars of My Mind”

 

Dead Monuments

“Scars of My Mind”

Under the Sign of Garazel 2025

Trzeba przyznać, że Garazel w nowy rok wchodzi z przytupem. Jedną z nowości wydawniczych tego labelu jest drugi krążek Dead Monuments, którego debiut był bardzo silnym wejściem na krajową scenę. I tylko mnie dziwi, ze w sumie przeszedł nieco niezauważony. Może za sprawą „Scars of My Mind” sprawy potoczą się inaczej. Tym bardziej, że i tak wysoki poziom „Dead Monuments” został tutaj przeskoczony, i to zdecydowanie. Sama stylistyka zespołu nie uległa zmianie. Jest to w prostej linii rozwinięcie tematów z „Dead Monuments”, czyli bezpośredni hołd dla nordyckiego black metalu z okresu drugiej fali. Można by tutaj rzucać nazwami jak z kapelusza. Z najbardziej słyszalnych dla mnie wpływów wymieniłbym choćby wczesny  Mayhem, Dodheimsgard z okresu pierwszej płyty, Zyklon B czy wczesny Gorgoroth. Takie wyliczanki mijają się chyba jednak z celem, bo jestem przekonany, iż Dead Monuments doskonale zdają sobie sprawę z tego, że ich muzyka nie jest oryginalna. Ona z założenia taka wcale być nie ma. Ma jedynie zawierać, i zawiera, wszystko, co stanowiło o świetności gatunku w latach dziewięćdziesiątych. To, co jest największym atutem tych nagrań, to fakt, iż nie znajdziecie na nich ani grama dosłownych zapożyczeń, a jedynie autorską interpretację klasycznych dziś zespołów. Toniemy zatem w lodowatym riffowaniu, zazwyczaj utrzymanym z tempie szybszym (acz pojawiający się w połowie płyty „”I am the Scar” jest wyraźnym wyjątkiem od reguły) z nieco wiadrowato stukającą perkusją w tle. No właśnie, brzmienie tego krążka, to jest dla mnie niemal ideał. Niby piwnica, a jednak nic nie jest w stanie umknąć naszej uwadze. Tak naprawdę materiał ten brzmi jakby został zarejestrowany właśnie w okresie, z którego autorzy czerpią inspiracje. Wracając jednak do samej muzyki. Powiem, że tak cholernie sentymentalnych harmonii można ze świecą szukać, i to biorąc pod uwagę bardzo silną konkurencję w tym temacie. Tu każdy numer to mały skok w przeszłość do lat świetności gatunku. Bardzo dobre są tu też linie wokalne, w których szorstki, klasyczny wrzask prowadzi chwilami dialogi z krzykami w czystszych rejestrach. Natomiast na zakończenie, albo na deser, jak kto woli, mamy cover Arkona z drugiej płyty w postaci „Niezwykle Uciążliwa Droga do Gwiazd oraz Odwieczna Niemoc w Poszukiwaniu Prawdy Ukrytej na Biegunach Strachu…”. Całości słucha się fenomenalnie, a z każdą kolejną rundką coraz mniej się chcę płytę odstawić z powrotem na półkę. Przy wydawnictwach na tym poziomie żałuję, że doba ma tylko dwadzieścia cztery godziny, bo chciałoby się „Scars of My Mind” słuchać w nieskończoność. Jeśli ktoś zignorował debiut Dead Monuments, lub nie został przez niego do końca przekonany, powinien natychmiast sprawdzić te sześć numerów i posypać głowę popiołem. Bo to jest już najwyższa liga krajowego black metalu!

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz