Dead Monuments
“Scars of My Mind”
Under the Sign of Garazel 2025
Trzeba przyznać, że Garazel w nowy rok wchodzi z
przytupem. Jedną z nowości wydawniczych tego labelu jest drugi krążek Dead
Monuments, którego debiut był bardzo silnym wejściem na krajową scenę. I tylko
mnie dziwi, ze w sumie przeszedł nieco niezauważony. Może za sprawą „Scars of
My Mind” sprawy potoczą się inaczej. Tym bardziej, że i tak wysoki poziom „Dead
Monuments” został tutaj przeskoczony, i to zdecydowanie. Sama stylistyka
zespołu nie uległa zmianie. Jest to w prostej linii rozwinięcie tematów z „Dead
Monuments”, czyli bezpośredni hołd dla nordyckiego black metalu z okresu
drugiej fali. Można by tutaj rzucać nazwami jak z kapelusza. Z najbardziej
słyszalnych dla mnie wpływów wymieniłbym choćby wczesny Mayhem, Dodheimsgard z okresu pierwszej
płyty, Zyklon B czy wczesny Gorgoroth. Takie wyliczanki mijają się chyba jednak
z celem, bo jestem przekonany, iż Dead Monuments doskonale zdają sobie sprawę z
tego, że ich muzyka nie jest oryginalna. Ona z założenia taka wcale być nie ma.
Ma jedynie zawierać, i zawiera, wszystko, co stanowiło o świetności gatunku w
latach dziewięćdziesiątych. To, co jest największym atutem tych nagrań, to
fakt, iż nie znajdziecie na nich ani grama dosłownych zapożyczeń, a jedynie
autorską interpretację klasycznych dziś zespołów. Toniemy zatem w lodowatym
riffowaniu, zazwyczaj utrzymanym z tempie szybszym (acz pojawiający się w
połowie płyty „”I am the Scar” jest wyraźnym wyjątkiem od reguły) z nieco
wiadrowato stukającą perkusją w tle. No właśnie, brzmienie tego krążka, to jest
dla mnie niemal ideał. Niby piwnica, a jednak nic nie jest w stanie umknąć
naszej uwadze. Tak naprawdę materiał ten brzmi jakby został zarejestrowany
właśnie w okresie, z którego autorzy czerpią inspiracje. Wracając jednak do
samej muzyki. Powiem, że tak cholernie sentymentalnych harmonii można ze świecą
szukać, i to biorąc pod uwagę bardzo silną konkurencję w tym temacie. Tu każdy
numer to mały skok w przeszłość do lat świetności gatunku. Bardzo dobre są tu
też linie wokalne, w których szorstki, klasyczny wrzask prowadzi chwilami
dialogi z krzykami w czystszych rejestrach. Natomiast na zakończenie, albo na
deser, jak kto woli, mamy cover Arkona z drugiej płyty w postaci „Niezwykle
Uciążliwa Droga do Gwiazd oraz Odwieczna Niemoc w Poszukiwaniu Prawdy Ukrytej
na Biegunach Strachu…”. Całości słucha się fenomenalnie, a z każdą kolejną
rundką coraz mniej się chcę płytę odstawić z powrotem na półkę. Przy
wydawnictwach na tym poziomie żałuję, że doba ma tylko dwadzieścia cztery
godziny, bo chciałoby się „Scars of My Mind” słuchać w nieskończoność. Jeśli ktoś
zignorował debiut Dead Monuments, lub nie został przez niego do końca
przekonany, powinien natychmiast sprawdzić te sześć numerów i posypać głowę
popiołem. Bo to jest już najwyższa liga krajowego black metalu!
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz