Nachash
„Eschaton
Magicks”
Signal
Rex 2025
Nachash
to trio z Norwegii, w którego skład wchodzą byli lub obecni członkowie takich zespołów
jak Askeregn, Kosmik Tomb i Celestial Bloodshed. Projekt ten założyli w 2011
roku i od tamtej pory wydali epkę, promo i razem z omawianą „Eschaton Magicks”,
dwie płyty. Wyżej wymieniona ukaże się 31 stycznia i będzie zawierać siedem
kawałków black metalu rzecz jasna. Nie wiem, jak było w przypadku tej kapeli
wcześniej, ale będę musiał tą niewiedzę w te pędy nadrobić, bo najnowsza jej
produkcja rozerwała mnie na strzępy. Pierwsze cztery numery to tnący jak kosa
bleczur, który zagrany został na diabelnie lodowatych gitarach, które wypluwają
z siebie cholernie szybkie tremolo poprzeplatane z tradycyjnymi riffami.
Panowie te niezwykle raniące uszy wiosła, zestawili z kontrastowo do nich
brzmiącą sekcją rytmiczną, ponieważ dość wyraźny bas i dudniące beczki swą
masywnością dobitnie odstają od zgrzytliwie nastrojonych gitar, ale nie to jest
tutaj najważniejsze. Istotny jest ogólny obraz tych kompozycji, które swym
usposobieniem przypominają chwilami „Welcome To Hell”, „Endless Pain” czy
„Bathory” tyle, że na zwiększonych obrotach, które ze względu na tempo i
kąśliwość nie boję się nazwać speed-black metalem. Dzięki potraktowaniu go
dodatkowo i miejscami syntezatorowym tłem, a także doprawieniu wyjątkowo
nieprzyjaznymi wokalami uzyskał on ekstraokultystyczną aurę, która niebywale
potęguje jego siłę rażenia. Nachash zdecydowanie zwalnia na trzech ostatnich
utworach, podczas których do muzyki Norwegów wkrada się nieco więcej melodii, a
wijące się niczym żmije tremolo pozostają w odwodzie w stosunku do
przeważających tu cięższych i majestatycznych akordów. Mistyczny charakter
„Eschaton Magicks” wyłania się z tych aranżacji w pełnej krasie i swym
wydźwiękiem przypomina delikatnie ujęcie greckie, lecz w tym wypadku
chwytliwości nie są tak leciutkie i ciepłe jak u Hellenów, gdyż ich ciężka i
rytualna aura w stanowczy sposób budzi grozę. Cóż, Norwedzy umieją w black
metal, a to wydawnictwo jest wyjątkowo mrocznym i agresywnym jego
przedstawicielem. Surowa i upiorna rogacizna, której klasyczny fundament
urozmaicono kilkoma współczesnymi rozwiązaniami oraz „tchnieniem śmierci”.
Siedem do bólu satanicznych kawałków niczym „siedem grzechów głównych” na
początek roku. Wspaniały krążek.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz