Valdaudr
„Du
Skal Frykte”
Soulseller Records 2024
Wcześniej
nazywali się Cobolt 60, ale od 2018 roku grają jako Valdaudr. Cztery lata temu
wydali debiut, a szóstego grudnia powrócili z kolejną płytą. Jeśli ich nie
znacie, a chcielibyście wiedzieć, ten norweski duet z Kristiansand gra
black-thrash z dużym naciskiem na pierwszy człon. Jeśli więc lubicie kapele
pokroju Keiser, to „Du Skal Frykte” jest dla Was. Co prawda Valdaudr lubią
momentami wtrącić do swojej muzyki trochę harcerskich melodii, ale zawsze w
tych chwilach można przecież zatkać uszy (ja tak zrobiłem). Pomijając te moim
zdaniem niepotrzebne chwytliwości, najnowsza propozycja od Norwegów całkiem
nieźle buja, ale i pozamiatać potrafi. Tutejsze aranże oparte są na
klasycznych, biczujących riffach, które płyną w średnich i szybkich tempach. W
bardziej stanowczych akordach doszukać się bez trudu można podobieństw z
Darkthrone z okresu pomiędzy „Ravishing Grimness” i „Sardonic Wrath”. Maniera
kostkowania oraz determinacja z jaką wygrywane są te akordy naprawdę umieją
sprowadzić mrok. Poza nimi ci dwaj panowie do tego głęboko kąsającego bleczura
dolewają sporo thrash i speed metalowej mieszanki, która również częstuje
zaciekłymi riffami, które w połączeniu z zimnymi tremolo i pomysłowymi,
bardziej współczesnymi rozwiązaniami jest niczym zamieć śnieżna o zmiennej
sile, gdyż jej różnorodność funduje szaloną jazdę bobslejem po lodowej rynnie,
rzucając nas od bandy do bandy.Muzycy nie stronią także od folklorystycznych
motywów, epickich wstawek i nastrojowych zwolnień co ekstra urozmaica ten
materiał i podkreśla norweskość „Du Skal Frykte”. Świetna produkcja, która
dostarcza więcej blackowych niż thrashowych emocji, bo „smoła” bezwzględnie ma
tu wyższość nad „batem”. Brzmienie, charakter muzyki i jadowitość wokali jest
jednoznaczna i basta. Bardzo dobra płyta, której zawartość to bezpretensjonalny
black metal w nieco lżejszej formie.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz