niedziela, 19 stycznia 2025

Recenzja Valdaudr „Du Skal Frykte”

 

Valdaudr

„Du Skal Frykte”

Soulseller Records 2024

Wcześniej nazywali się Cobolt 60, ale od 2018 roku grają jako Valdaudr. Cztery lata temu wydali debiut, a szóstego grudnia powrócili z kolejną płytą. Jeśli ich nie znacie, a chcielibyście wiedzieć, ten norweski duet z Kristiansand gra black-thrash z dużym naciskiem na pierwszy człon. Jeśli więc lubicie kapele pokroju Keiser, to „Du Skal Frykte” jest dla Was. Co prawda Valdaudr lubią momentami wtrącić do swojej muzyki trochę harcerskich melodii, ale zawsze w tych chwilach można przecież zatkać uszy (ja tak zrobiłem). Pomijając te moim zdaniem niepotrzebne chwytliwości, najnowsza propozycja od Norwegów całkiem nieźle buja, ale i pozamiatać potrafi. Tutejsze aranże oparte są na klasycznych, biczujących riffach, które płyną w średnich i szybkich tempach. W bardziej stanowczych akordach doszukać się bez trudu można podobieństw z Darkthrone z okresu pomiędzy „Ravishing Grimness” i „Sardonic Wrath”. Maniera kostkowania oraz determinacja z jaką wygrywane są te akordy naprawdę umieją sprowadzić mrok. Poza nimi ci dwaj panowie do tego głęboko kąsającego bleczura dolewają sporo thrash i speed metalowej mieszanki, która również częstuje zaciekłymi riffami, które w połączeniu z zimnymi tremolo i pomysłowymi, bardziej współczesnymi rozwiązaniami jest niczym zamieć śnieżna o zmiennej sile, gdyż jej różnorodność funduje szaloną jazdę bobslejem po lodowej rynnie, rzucając nas od bandy do bandy.Muzycy nie stronią także od folklorystycznych motywów, epickich wstawek i nastrojowych zwolnień co ekstra urozmaica ten materiał i podkreśla norweskość „Du Skal Frykte”. Świetna produkcja, która dostarcza więcej blackowych niż thrashowych emocji, bo „smoła” bezwzględnie ma tu wyższość nad „batem”. Brzmienie, charakter muzyki i jadowitość wokali jest jednoznaczna i basta. Bardzo dobra płyta, której zawartość to bezpretensjonalny black metal w nieco lżejszej formie.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz