piątek, 3 stycznia 2025

Recenzja Urfeind „Dauþalaikaz”

 

Urfeind

„Dauþalaikaz”

Nine To Zero 2025

Na koniec pierwszej dekady stycznia powróci z trzecią płytą Urfeind. To co można będzie na nim usłyszeć to oczywiście dość norwesko brzmiący, niemiecki black metal w obfitej dawce, bo „Dauþalaikaz” to dziewięć numerów o łącznej długości pięćdziesięciu jeden minut. Jego surowa forma bez żadnych niepotrzebnych ozdobników robi mocne wrażenie, ponieważ jest coś magicznego w obecnej tu mieszance wojowniczych rytmów i tych bardziej mrocznych, momentami wręcz rytualnych taktów. Z jednej strony atakują one gęstymi blastami o bitewnym nastawieniu, zaś z drugiej hipnotyzują posępnymi melodiami, które wypływają spomiędzy mięsistych riffów, skutecznie dociążonych przez doły sekcji rytmicznej. Antagonistycznie ze sobą zestawione muskularne akordy i świdrujące tremolo, generują agresywną i zarazem melancholijną muzykę, która jednak nie ma nic wspólnego z cherlawą emocjonalnością większości produkcji spod znaku atmosferycznego czy depresyjnego black metalu. W przypadku Urfeind mamy wyłącznie do czynienia z charakternym bleczurem, który poraża swą intensywnością, obecną nie tylko podczas dynamicznie mknącego przed siebie kostkowania, ale również w trakcie chmurnych i bardziej refleksyjnych chwil, które obdarzone zalatującymi norweszczyzną chwytliwościami, kierują to wydawnictwo w stronę ujęcia z Trondheim. Wyraźnie słychać to w usposobieniu wokali jak i tych szczególnych melodiach, z których sączy się pełna złośliwości bezsilność. Porównując ten album ze stylem ekipy z Nidaros, najbliżej mu chyba do wydawnictw Whoredom Rife, które posiadają również dwojaki charakter, złożony z agresywnych i silnych wybuchów oraz omamiających wręcz transowych tremolo, które swą lodowatą barwą bez trudu przebijają się przez główne i gęste tekstury. Najnowszy krążek od Urfeind to prosty black metal o twardym kręgosłupie. Nie tylko barbarzyński w swym wyrazie, lecz także wzniosły i natchniony. Zaklęta w nim diabelska moc miażdży świętość wszelaką bez wysiłku. Warto „Dauþalaikaz” mieć na półce więc dziesiątego stycznia bądźcie czujni i zamawiajcie bez wahania.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz