kidsdrowninsilence
„demo”
Independent 2024
Lubicie filmy
Davida Lynch’a? Swego czasu chętnie je oglądałem, przede
wszystkim ze względu na pojebany klimat, choć zazwyczaj czułem (ba, wiedziałem!),
że nie do końca je ogarniam. Wspominam o tym, bo kiedy po raz pierwszy
włączyłem wydaną pod koniec ubiegłego roku taśmę demo krakowskiego
kinsdrowninsilence, odpłynąłem w podobny sposób, jak onegdaj zgłębiając dorobek
filmowy Amerykanina. Pomijając już sam fakt, że wydana przez chłopaków, metodą
DIY, taśma prezentuje się naprawdę konkretnie, jej zawartość to prawdziwy
soniczny narkotyk. Silnie uzależniający i zmieniający stan umysłu. „demo”
zawiera pół godziny materiału podstawowego, czyli cztery kompozycje będące
fuzją różnorodnych gatunków muzycznych. Panowie sięgają po inspiracje wywodzące
się z black metalu, post metalu, crust, punka, sludge / doom, hardcore’a,
elektro czy ambientu. Już samo zestawienie tychże powinno wam uświadomić, że żadnych
ram nikt się tutaj nie trzyma. Podobnie, nie ma w tej muzyce żadnych reguł czy
schematów, bo ona po prostu tętni własnym życiem i zachowuje się kompletnie
nieprzewidywalnie. Naprawdę trzeba mocno zanurzyć się te dźwięki, by pomalutku
ogarnąć wszelkie zmiany tempa, niespodziewane zwroty akcji, dysharmonijne
łamańce i załamania nastroju. A nawet jeśli po jakimś czasie zdołamy się
wgryźć, to muzyka z która obcujemy i tak sprawia wrażenie niemal czystej
improwizacji. Na takiej zresztą została bezwzględnie oparta, bowiem struktury
poszczególnych utworów są chwilami alogiczne, silnie ze sobą kontrastujące,
jakby zostały ze sobą zestawione randomowo po zażyciu silnych środków
odurzających. Całość gotuje się tutaj niczym w wielkim kotle, na którego
powierzchnię raz po raz wypływają a to ciężkie linie basu, a to blackmetalowe
tremolo, pokręcone fragmenty perkusyjne czy cholernie emocjonujące wokale
(zresztą w naszym języku narodowym), od mówionych, przez krzyczane, po barwę
głęboko growlową. Jednocześnie muzyka ta dosłownie paraliżuje, tudzież czaruje,
sprawiając, że oddech staje się płytszy, umysł pracuje na zwiększonych obrotach
a ciśnienie krwi niejednokrotnie skacze w górę. Zwłaszcza kiedy przy
wyciszających ambientowych fragmentach słyszymy w tle dźwięki dziwne, nie dające
się w pełni zidentyfikować, po czym doświadczamy nagłego wybuchu energii
wybudzającego nas z głębokiej medytacji. Ten materiał to prawdziwy
rollercoaster, a sposób w jaki kidsdrowninsilence łączą ze sobą poszczególne
elementy z lekka kojarzyć może się choćby z ostatnim krążkiem Plebeian
Grandstand (choć już czysto muzycznie, to niekoniecznie). Spontaniczny
charakter tych nagrań potęguje na pewno ich brzmienie. Materiał ten został
zarejestrowany na żywo i nad późniejszą obróbką cyfrową nikt się zbytnie nie
pochylał, co mi osobiście idealnie pasuje. Tym bardziej, że wszystkie
instrumenty są tutaj dostatecznie wyeksponowane i słyszalne. Podsumowałbym
swoje wrażenia tym, że panowie stworzyli coś, czego się doświadcza, a nie tylko
słucha, ale wspomnieć muszę jeszcze o jednym bardzo ważnym detalu. Otóż strona
B taśmy zawiera alternatywną wersję materiału, przy której kidsdrowninsilence
popłynęli jeszcze bardziej. Nie będę psuł niespodzianki tym, którzy zdecydują
się na zakup „demo”, jednak nie będzie chyba zbytnim obdzieranie z szat podpowiedź,
że początkowo myślałem, iż deck wciąga taśmę i rzuciłem się szczupakiem do jej
ratowania. Uwielbiam tego typu produkcje i szczerze doceniam muzyków, którzy
potrafią tworzyć coś niebanalnego i oryginalnego, z pogranicza chaosu, a jednak
tworzącego spójny monolit. Jeśli chcecie na chwile oderwać się od muzycznej
oczywistości, to sięgnijcie po tą kasetkę, bo gwarantuje ona godzinną podróż w
zupełnie inny wymiar. Fenomenalna rzecz!
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz