czwartek, 9 stycznia 2025

Recenzja kidsdrowninsilence „demo”

 

kidsdrowninsilence

„demo”

Independent 2024

Lubicie filmy Davida Lynch’a? Swego czasu chętnie je oglądałem, przede wszystkim ze względu na pojebany klimat, choć zazwyczaj czułem (ba, wiedziałem!), że nie do końca je ogarniam. Wspominam o tym, bo kiedy po raz pierwszy włączyłem wydaną pod koniec ubiegłego roku taśmę demo krakowskiego kinsdrowninsilence, odpłynąłem w podobny sposób, jak onegdaj zgłębiając dorobek filmowy Amerykanina. Pomijając już sam fakt, że wydana przez chłopaków, metodą DIY, taśma prezentuje się naprawdę konkretnie, jej zawartość to prawdziwy soniczny narkotyk. Silnie uzależniający i zmieniający stan umysłu. „demo” zawiera pół godziny materiału podstawowego, czyli cztery kompozycje będące fuzją różnorodnych gatunków muzycznych. Panowie sięgają po inspiracje wywodzące się z black metalu, post metalu, crust, punka, sludge / doom, hardcore’a, elektro czy ambientu. Już samo zestawienie tychże powinno wam uświadomić, że żadnych ram nikt się tutaj nie trzyma. Podobnie, nie ma w tej muzyce żadnych reguł czy schematów, bo ona po prostu tętni własnym życiem i zachowuje się kompletnie nieprzewidywalnie. Naprawdę trzeba mocno zanurzyć się te dźwięki, by pomalutku ogarnąć wszelkie zmiany tempa, niespodziewane zwroty akcji, dysharmonijne łamańce i załamania nastroju. A nawet jeśli po jakimś czasie zdołamy się wgryźć, to muzyka z która obcujemy i tak sprawia wrażenie niemal czystej improwizacji. Na takiej zresztą została bezwzględnie oparta, bowiem struktury poszczególnych utworów są chwilami alogiczne, silnie ze sobą kontrastujące, jakby zostały ze sobą zestawione randomowo po zażyciu silnych środków odurzających. Całość gotuje się tutaj niczym w wielkim kotle, na którego powierzchnię raz po raz wypływają a to ciężkie linie basu, a to blackmetalowe tremolo, pokręcone fragmenty perkusyjne czy cholernie emocjonujące wokale (zresztą w naszym języku narodowym), od mówionych, przez krzyczane, po barwę głęboko growlową. Jednocześnie muzyka ta dosłownie paraliżuje, tudzież czaruje, sprawiając, że oddech staje się płytszy, umysł pracuje na zwiększonych obrotach a ciśnienie krwi niejednokrotnie skacze w górę. Zwłaszcza kiedy przy wyciszających ambientowych fragmentach słyszymy w tle dźwięki dziwne, nie dające się w pełni zidentyfikować, po czym doświadczamy nagłego wybuchu energii wybudzającego nas z głębokiej medytacji. Ten materiał to prawdziwy rollercoaster, a sposób w jaki kidsdrowninsilence łączą ze sobą poszczególne elementy z lekka kojarzyć może się choćby z ostatnim krążkiem Plebeian Grandstand (choć już czysto muzycznie, to niekoniecznie). Spontaniczny charakter tych nagrań potęguje na pewno ich brzmienie. Materiał ten został zarejestrowany na żywo i nad późniejszą obróbką cyfrową nikt się zbytnie nie pochylał, co mi osobiście idealnie pasuje. Tym bardziej, że wszystkie instrumenty są tutaj dostatecznie wyeksponowane i słyszalne. Podsumowałbym swoje wrażenia tym, że panowie stworzyli coś, czego się doświadcza, a nie tylko słucha, ale wspomnieć muszę jeszcze o jednym bardzo ważnym detalu. Otóż strona B taśmy zawiera alternatywną wersję materiału, przy której kidsdrowninsilence popłynęli jeszcze bardziej. Nie będę psuł niespodzianki tym, którzy zdecydują się na zakup „demo”, jednak nie będzie chyba zbytnim obdzieranie z szat podpowiedź, że początkowo myślałem, iż deck wciąga taśmę i rzuciłem się szczupakiem do jej ratowania. Uwielbiam tego typu produkcje i szczerze doceniam muzyków, którzy potrafią tworzyć coś niebanalnego i oryginalnego, z pogranicza chaosu, a jednak tworzącego spójny monolit. Jeśli chcecie na chwile oderwać się od muzycznej oczywistości, to sięgnijcie po tą kasetkę, bo gwarantuje ona godzinną podróż w zupełnie inny wymiar. Fenomenalna rzecz!

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz