Towards Hellfire
„Inquisitors of Blasphemy”
Putrid Cult 2024
Wydany niecałe dwa lata temu debiut Towards Hellfire
to był naprawdę zacny cios i kolejny dowód na klasę naszej sceny blackmetalowej.
O następcę byłem w zasadzie spokojny, bowiem jeśli w skład zespołu wchodzą tacy
muzycy jak Rambo (John J?), Diabolizer i Pilaf, to wiadomo, że lipy nie będzie.
„Inquisitors of Blasphemy” to drugi akt uwielbienia dla sceny północnej i lat
dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. W zasadzie zastanawia mnie jedno, i
łączy się z tym, co napisałem przed chwilą. Bo w sumie człowiek muzyków zna,
wie na co ich stać, ale gdy tak sobie słucham tych nagrań, to nadziwić się nie
mogę jak wysoką klasę reprezentuje Towards Hellfire. Dodatkowo grając muzykę pod
żadnym względem nie odkrywczą, bo opartą na piosenkach znanych i lubianych. Te
czterdzieści minut to głęboki pokłon dla szwedzkiego metalu spod znaku Dawn,
Sacramentum czy Setherial. I w tym temacie absolutnie nie ma o czym dyskutować.
Jest drapieżnie, jadowicie i zadziornie, a jednocześnie utwory te przesiąknięte
są wręcz melodią. I to tak naturalną, płynącą swobodnie niczym górski potok.
Solówki… Kurwa, to jest coś wspaniałego, nie tylko podkreślającego klasyczny
sznyt samej muzyki ale i klasę autora. Diabolizer po raz kolejny udowodnił, a
czym wręcz zszokował mnie na „Death Upon the Holy Throne”, że potrafi zagrać
bardziej technicznie niż w większości projektów w których się udziela. Na
przeciwnym biegunie umieścić można wokale. Te z kolei są proste, oparte na
solidnym wrzasku, bez jakichkolwiek kombinacji z tonacją, zarazem idealnie
pasujące do podkładu muzycznego i tworzące swoją dodatkową, krzyczaną melodię. Świetnie to wszystko
brzmi, aż się łezka w oku kręci, i świetnie się tego słucha. Na tej płycie nie
ma ani jednego zbędnego momentu, a bez względu, czy na pełnej prędkości, czy w
tempie umiarkowanym, całość zazębia się z chirurgiczną precyzja. Jeśli zamknąć
oczy, to przy niektórych tremolo można niemal poczuć zapach i smak maminej zupy
z dzieciństwa, serwowanej po powrocie ze szkoły. Jestem przekonany, że gdyby
„Inquisitors of Blasphemy” została nagrana trzydzieści lat temu, dziś byłaby
wymienianym w pierwszym rzędzie klasykiem. No i jeszcze ta okładka autorstwa
von Rittera, no ja pierdolę! Od razu chcę taką koszulkę. Premiera płyty
planowana jest na styczeń, i przyznam, że lepszego wejścia w nowy rok
wydawniczy dla Putrid Cult bym sobie nie wyobrażał. Jestem tym absolutnie
kupiony!
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz