wtorek, 28 stycznia 2025

Recenzja Raüm „Emperor Of The Sun”

 

Raüm

„Emperor Of The Sun”

Les Acteurs De L’Ombre Productions 2025

Raüm to belgijski kwartet, który powstał w 2020 roku. Trzy lata później wydali debiut, a w ostatniej dekadzie lutego roku obecnego ukarze się ich drugi krążek. Panowie grają post black metal, ale na szczęście nie ma on nic wspólnego z rozwodnionymi, hipsterskimi produkcjami, które od dłuższego czasu zalewają scenę. Na „Emperor Of The Sun” dominują chłodne tremolo, które zagrane w zapętlony sposób kreują dość hipnotyczną rogaciznę. Melodyjność kompozycji jest stonowana i kieruje się w posępne rejony nie mając w sobie nic z ckliwości ostatnio modnego sposobu na bleka. Belgowie potrafią także dziko przyspieszyć, rezygnując na moment z jednostajności na rzecz szalonego kostkowania, które chwilami swą agresywnością przypominają skandynawskie ujęcie, mrożąc i sprowadzając sporo mroku. Ogólnie rzecz biorąc to czysty black metal w pełni nawiązujący do drugiej fali, w którym nie brak zmian tempa, mrocznego klimatu i wściekłości. Chyba tylko dlatego Raüm określony został jako „post”, że w między „norweskie” riffy wplata trochę atmosferycznych zwolnień, które w żaden sposób nie mogą kojarzyć się z sentymentalnymi bzdurami, ponieważ są one spowite czarną melancholią i przytłaczają po mistrzowsku. Owszem, Raüm trochę okresowo odlatuje i akordy niosą wtedy ze sobą trochę modernistycznej, kosmicznej aury, ale bardziej upodabnia to ich black metal do produkcji francuskich, odznaczających się właśnie tą specyficzną nieuchwytnością i międzygwiezdnym mistycyzmem. Najnowsza płyta tej brygady z pewnością nie nudzi, gdyż ta czwórka muzyków zadbała o to i serwuje nam na niej różnorodne tempa, zmieniające się kostkowanie i każde o innym natężeniu i usposobieniu, od chmurnego i dusznego do brutalnych i nieokiełznanych ataków. Tradycyjnie zimny i chropowaty black metal we współczesnej formie, która zupełnie nie zepsuła jego fundamentu, a dodała mu depresyjnej klimatyczności. Lodowate, jazgotliwe gitary, dobrze słyszalna sekcja z mocnymi bębnami i warkotliwe wokalizy, a wszystko w odpowiednich momentach okraszone nienachalnymi klawiszami. Nie kłania się nikomu i nie podlizuje, tylko robi swoje. Taki dekadencki post black metal to ja rozumiem. Polecam, niezła produkcja.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz