wtorek, 21 stycznia 2025

Recenzja Rats Of Gomorrah „Infectious Vermin”

 

Rats Of Gomorrah

„Infectious Vermin”

Testimony Records 2025

Ci dwaj panowie występowali wcześniej pod szyldem Divide. Kiedy skład tego zespołu zeszczuplał do dwóch osób postanowili się przemianować i tak powstał Rats Of Gomorrah. Znudzeni utartymi wzorcami death metalu chcieli wprowadzić do swojej twórczości kilka innych elementów tak, aby urozmaicić nieco skostniałą według nich formę tego gatunku i tym samym tchnąć w niego trochę nowego ducha. Nagrali więc trzynaście numerów, które znalazły się na ich debiucie no i w ten sposób, ostatniego dnia stycznia ukaże się „Infectious Vermin”.Muzyka jaką gra ten niemiecki duet to metal śmierci z sowitym dodatkiem core’a, crustu i thrashu, co zrodziło dość nowoczesną gędźbę, która nie wszystkim przypadnie do gustu. Ogólnie rzecz biorąc jest to energiczny decior, zagrany na soczystych gitarach, z których wydobywają się łatwo wpadające w ucho refreny, siarczyste galopady i gniotące zwolnienia. Wszystko okraszone młodzieżowym i anarchistycznym vibem oraz growlem i wrzaskami o nieco wyższej barwie generuje dziką mieszankę, która momentami w swym szaleństwie zmierza nie wiadomo, dokąd. Wciąż przeplatające się formy kostkowania, techniczne wygibasy izmiany tempa tworzą sinusoidę, którą ciężko mi chwilami zrozumieć, ale nie wątpię, że znajdzie ona swoich odbiorców, bo modernistyczne granie spod znaku chociażby Decapitated dla młodego pokolenia słuchaczy jest atrakcyjne. Pierwszej płyty Rats Of Gomorrah na pewno nie można zaliczyć do spójnych produkcji, ponieważ rozstrzał stylistyczny między utworami jest duży, a ciągle zmieniające się wariacje w obrębie tego death metalu nie ułatwiają odbioru. Za to jest różnorodnie, choć akurat to zupełnie mi nie leży, ale pomijając wspomnianą innowacyjność w grze Niemców odnaleźć tu można także kilka ciekawych ukłonów w kierunku klasycznego rzeźbienia w tej materii, bo gdy już przebrniecie przez pierwsze trzy numery, to Waszym uszom objawi się mocno zalatujący Morbid Angel „Narcissus”. Jeśli wytrzymacie jeszcze troszeczkę, to będziecie szczęśliwcami, którzy będą mogli posłuchać mrocznego i śmierdzącego trującymi, bagiennymi wyziewami „Night Orbit”. To jeszcze nie koniec, gdyż po chuligańsko biczującym „Asleep On A Dagger” nastąpi tradycyjnie masakrujący „Strychnos”, niosący klimat w stylu Asphyx czy też Autopsy. Po nim będziecie mieli okazję wysłuchać niezłego „kwiatka”, bo „Towers, Ropes And Knives” zawiera mnóstwo technicznych kombinacji na podobę późnego Death. Kolejne „Judas Goat” i „Cosmicide” to także niezły decior, o niepokojącej i kosmicznej atmosferze ze świetnymi, piskliwymi motywami. Krążek kończy powrót do gatunkowego rozgardiaszu w postaci „Vat Of Acid”, tak więc sami zdecydujcie, czy warto sięgnąć po to wydawnictwo. Amen.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz