Rats
Of Gomorrah
„Infectious
Vermin”
Testimony Records 2025
Ci
dwaj panowie występowali wcześniej pod szyldem Divide. Kiedy skład tego zespołu
zeszczuplał do dwóch osób postanowili się przemianować i tak powstał Rats Of
Gomorrah. Znudzeni utartymi wzorcami death metalu chcieli wprowadzić do swojej
twórczości kilka innych elementów tak, aby urozmaicić nieco skostniałą według
nich formę tego gatunku i tym samym tchnąć w niego trochę nowego ducha. Nagrali
więc trzynaście numerów, które znalazły się na ich debiucie no i w ten sposób,
ostatniego dnia stycznia ukaże się „Infectious Vermin”.Muzyka jaką gra ten
niemiecki duet to metal śmierci z sowitym dodatkiem core’a, crustu i thrashu,
co zrodziło dość nowoczesną gędźbę, która nie wszystkim przypadnie do gustu. Ogólnie
rzecz biorąc jest to energiczny decior, zagrany na soczystych gitarach, z
których wydobywają się łatwo wpadające w ucho refreny, siarczyste galopady i
gniotące zwolnienia. Wszystko okraszone młodzieżowym i anarchistycznym vibem
oraz growlem i wrzaskami o nieco wyższej barwie generuje dziką mieszankę, która
momentami w swym szaleństwie zmierza nie wiadomo, dokąd. Wciąż przeplatające się
formy kostkowania, techniczne wygibasy izmiany tempa tworzą sinusoidę, którą
ciężko mi chwilami zrozumieć, ale nie wątpię, że znajdzie ona swoich odbiorców,
bo modernistyczne granie spod znaku chociażby Decapitated dla młodego pokolenia
słuchaczy jest atrakcyjne. Pierwszej płyty Rats Of Gomorrah na pewno nie można
zaliczyć do spójnych produkcji, ponieważ rozstrzał stylistyczny między utworami
jest duży, a ciągle zmieniające się wariacje w obrębie tego death metalu nie
ułatwiają odbioru. Za to jest różnorodnie, choć akurat to zupełnie mi nie leży,
ale pomijając wspomnianą innowacyjność w grze Niemców odnaleźć tu można także
kilka ciekawych ukłonów w kierunku klasycznego rzeźbienia w tej materii, bo gdy
już przebrniecie przez pierwsze trzy numery, to Waszym uszom objawi się mocno
zalatujący Morbid Angel „Narcissus”. Jeśli wytrzymacie jeszcze troszeczkę, to
będziecie szczęśliwcami, którzy będą mogli posłuchać mrocznego i śmierdzącego
trującymi, bagiennymi wyziewami „Night Orbit”. To jeszcze nie koniec, gdyż po
chuligańsko biczującym „Asleep On A Dagger” nastąpi tradycyjnie masakrujący
„Strychnos”, niosący klimat w stylu Asphyx czy też Autopsy. Po nim będziecie
mieli okazję wysłuchać niezłego „kwiatka”, bo „Towers, Ropes And Knives”
zawiera mnóstwo technicznych kombinacji na podobę późnego Death. Kolejne „Judas
Goat” i „Cosmicide” to także niezły decior, o niepokojącej i kosmicznej
atmosferze ze świetnymi, piskliwymi motywami. Krążek kończy powrót do
gatunkowego rozgardiaszu w postaci „Vat Of Acid”, tak więc sami zdecydujcie,
czy warto sięgnąć po to wydawnictwo. Amen.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz