środa, 14 maja 2025

Recenzja Lloth „Archees Legeones (Ancient Legions)”

 

Lloth

„Archees Legeones (Ancient Legions)”

Theogonia Records 2025

Oto kolejna kapela z Grecji, która para się black metalem. Jej rys historyczny jest trochę zawiły więc zainteresowanych zapraszam do zgłębiania tematu w internetach, ale ma on związek z żeńskim zespołem Astarte, w którym występowała między innymi niejaka i pokonana w 2014 roku przez białaczkę Tristessa. Teraźniejszy Lloth składa się z czterech panów i właśnie wydał drugą płytę, lecz czy jest to tradycyjna i jakże fantastyczna, a także moja ulubiona rogacizna w ujęciu hellenistycznym? No, nie jest, aczkolwiek pewne elementy znane z twórczości przedstawicieli tamtejszej, diabelskiej sceny, są tutaj obecne. Jednakże całościowo zupełnie nie przypomina greckiego black metalu. Dwójeczka tej brygady to raczej klasyczne granie, które trudno jednoznacznie sklasyfikować i jest ono skierowane do fanów, słuchających na co dzień lżejszych brzmień. To swoista mieszanka thrash, heavy i power metalu z małym dodatkiem nut spotykanych chociażby w ostatnich produkcjach Katatonia. Krążek ten bowiem wypełniają chwytliwe riffy, które generują melancholijne melodie i zupełnie pozbawione są agresywnych cech. To niesamowicie nośna i rozmarzająca muza, która płynie w średnim tempie, ale nieustannie zmieniające się pomysły na kostkowanie nie pozwolą się jej odbiorcom nudzić. Za pośrednictwem „Archees Legeones” dostaną oni niesamowicie nośny koktajl złożony z epickich solówek, rytmicznego palm mutingu, wzniosłych i bujających rozkosznie refrenów oraz trochę szybszego bicia strun obdarzonego homeryckimi melodiami. Wszystkiemu oprócz miejscowych, klawiszowych pasaży, towarzyszą różnej maści wokalizy, o charakterze podniosłych zaśpiewów, depresyjnego nucenia czy w mocniejszych chwilach, diabolicznych warknięć. Wydawnictwo to wybrzmiewa dość monumentalnie i energicznie. Jawi się ono trochę jak black metalowy odpowiednik Running Wild, bądź intensywnie poczerniony heavy metal, który może się spodobać, zwłaszcza podczas jazdy samochodem, bo to w gruncie rzeczy bardzo odprężająca muzyka, która nie pozbawiona jest do końca siły. Nie wiązałbym jej zatem z greckim black metalem, choć w niektórych momentach mocno zalatuje późniejszymi nagraniami Rotting Christ, lecz w ostatecznym rozrachunku wypada zupełnie odmiennie i mainstreamowo. Nosząca w sobie duże pokłady rockowego sznytu produkcja. Zagrana bez zadęcia i z sercem, a także wydaje mi się, że nie pretendująca do bycia czymkolwiek. Miłe granie dla każdego. Kto chce niech bierze.

shub niggurath


https://theogoniarecords.bandcamp.com/album/archees-legeones-ancient-legions

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz