Lloth
„Archees
Legeones (Ancient Legions)”
Theogonia Records 2025
Oto
kolejna kapela z Grecji, która para się black metalem. Jej rys historyczny jest
trochę zawiły więc zainteresowanych zapraszam do zgłębiania tematu w
internetach, ale ma on związek z żeńskim zespołem Astarte, w którym występowała
między innymi niejaka i pokonana w 2014 roku przez białaczkę Tristessa.
Teraźniejszy Lloth składa się z czterech panów i właśnie wydał drugą płytę,
lecz czy jest to tradycyjna i jakże fantastyczna, a także moja ulubiona
rogacizna w ujęciu hellenistycznym? No, nie jest, aczkolwiek pewne elementy
znane z twórczości przedstawicieli tamtejszej, diabelskiej sceny, są tutaj obecne.
Jednakże całościowo zupełnie nie przypomina greckiego black metalu. Dwójeczka
tej brygady to raczej klasyczne granie, które trudno jednoznacznie
sklasyfikować i jest ono skierowane do fanów, słuchających na co dzień
lżejszych brzmień. To swoista mieszanka thrash, heavy i power metalu z małym
dodatkiem nut spotykanych chociażby w ostatnich produkcjach Katatonia. Krążek
ten bowiem wypełniają chwytliwe riffy, które generują melancholijne melodie i
zupełnie pozbawione są agresywnych cech. To niesamowicie nośna i rozmarzająca
muza, która płynie w średnim tempie, ale nieustannie zmieniające się pomysły na
kostkowanie nie pozwolą się jej odbiorcom nudzić. Za pośrednictwem „Archees
Legeones” dostaną oni niesamowicie nośny koktajl złożony z epickich solówek, rytmicznego
palm mutingu, wzniosłych i bujających rozkosznie refrenów oraz trochę szybszego
bicia strun obdarzonego homeryckimi melodiami. Wszystkiemu oprócz miejscowych,
klawiszowych pasaży, towarzyszą różnej maści wokalizy, o charakterze
podniosłych zaśpiewów, depresyjnego nucenia czy w mocniejszych chwilach,
diabolicznych warknięć. Wydawnictwo to wybrzmiewa dość monumentalnie i
energicznie. Jawi się ono trochę jak black metalowy odpowiednik Running Wild,
bądź intensywnie poczerniony heavy metal, który może się spodobać, zwłaszcza
podczas jazdy samochodem, bo to w gruncie rzeczy bardzo odprężająca muzyka,
która nie pozbawiona jest do końca siły. Nie wiązałbym jej zatem z greckim
black metalem, choć w niektórych momentach mocno zalatuje późniejszymi nagraniami
Rotting Christ, lecz w ostatecznym rozrachunku wypada zupełnie odmiennie i
mainstreamowo. Nosząca w sobie duże pokłady rockowego sznytu produkcja. Zagrana
bez zadęcia i z sercem, a także wydaje mi się, że nie pretendująca do bycia czymkolwiek.
Miłe granie dla każdego. Kto chce niech bierze.
shub niggurath
https://theogoniarecords.bandcamp.com/album/archees-legeones-ancient-legions

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz