czwartek, 8 maja 2025

Recenzja Ossuary „Abhorrent Worship”

 

Ossuary

„Abhorrent Worship”

Me Saco Un Ojo / Darkness Shall Rise (2025)

 


Nie mam co do tego wątpliwości, że debiut ekipy z Wisconsin to jeden z bardziej wyczekiwanych debiutów metalowego podziemia, bez podziały na gatunki. Izzy Plunkett i spółka na przestrzeni kilku ostatnich lat za sprawą kilku małych wydawnictw i owacyjnie przyjmowanych koncertów dali się poznać jako nowa siła w undergroundowej niszy. Czy „Abhorrent Worship” udźwignął ciężar oczekiwań? Bezdyskusyjnie tak! Sześć zawartych tu kompozycji przetacza się przez głośniki jak walec. Czerpiąc z dokonań Celtic Frost, wczesnego Samael, czy nawet naszego Christ Agony (nie wiem czy świadomie, ale skojarzenia ze wczesnymi nagraniami Cezara i spółki są tu ewidentne) wprowadza death/blackowe pierwociny w standardy muzyki podziemnej XXI wieku. Masywne, tłuste riffy, dudniąca sekcja, średnio-wolne, wbijające w ziemię brzmienie, organiczna, ale zaskakująco klarowna produkcja tylko uwypuklają wszystkie atuty tego wydawnictwa. Nie ma się co oszukiwać, że Ossuary gra muzykę skomplikowaną, bo nie gra – są to dźwięki proste, doskonale poukładane i niesamowicie skuteczne w swoim wydźwięku. Jadowity wokal Izzy (bo nie nazwę go ani growlem, ani skrzekiem) jawi się tutaj jako dodatkowy instrument, narzędzie kreujące treść tych nagrań. Nie doświadczymy tutaj żadnego efekciarstwa, studyjnych tricków, kreowania klimatu i próby bycia „podziemnym” na siłę. Tutaj są riffy, jest klasyka, są żywe instrumenty i żywi kompozytorzy, którzy akord po akordzie przewalają się przez słuchacza jak tsunami. Zero udawania, czysta muzyka. I jest to cholernie dobra muzyka, „Abhorrent Worship” ma treść i charakter, a tego typu wydawnictw na rynku obecnie wychodzi bardzo mało. Wierzę w to, że Ossuary ma w tym momencie wszystkie karty w rękach, aby wygrać sobie uznanie na lata i wyrobić  markę jednego z najlepszych zespołów współczesnej sceny death/doom/black. „Abhorrnt Worship” jest płytą, która powinna zostać zapamiętana i którą powinno wspominać się latami. Jestem bowiem przekonany, że tym albumem trio postawiło poprzeczkę innym, świeżym zespołom cholernie wysoko. Zajebisty album, mucha nie siada!

                                                                                                                                             Harlequin




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz