środa, 28 maja 2025

Recenzja Non Opus Dei „Diabeł”

 

Non Opus Dei

„Diabeł” (Reissue)

Societas Oculorum Arcanorum 2025

Kapeli tej chyba nikomu przedstawiać nie trzeba, gdyż istnieje już ładnych parę lat i swoją pozycję na scenie zdążyła ugruntować. Zatem przejdę do meritum, choć nie wiem, czy jest sens, bo jak mniemam większość zna ten siódmy album Non Opus Dei, który pierwotnie został wydany w 2015 roku. Ci, którzy go nie znają, to będą go mogli nabyć dzięki Societas Oculorum Arcanorum, który to label obecnie wydaje jego wznowienie z nieco inną okładką. Jak na poprzedniej wersji, jest to dziesięć numerów utrzymanych w black metalowym tonie z wyraźnymi naleciałościami awangardowego podejścia do tego gatunku, które płyną w spokojnym, miarowym tempie. Jeśli lubicie szybkie kostkowanie, to znajdziecie go tu niewiele, ale w pełni wynagradzają to powolne, lecz stanowcze akordy, które swym mistycznym usposobieniem z łatwością wpędzą Was w wręcz mantryczny trans. Zrobią to już od pierwszych chwil, ponieważ ich moc wciągania do świata „Diabła” jest naprawdę silna. Te magiczne riffy osaczają i przeszywają każdą komórkę ludzkiego ciała, sącząc do niego szatańską truciznę, a raczej odtrutkę na wszechobecną, oszukańczą miałkość popularnych, nie tylko religijnych doktryn. Skrzętnie pomagają im w tym tajemnicze melodie, które zostały wplecione między delikatnie dysonansowe i wijące się jak w delirium, hipnotyzujące uderzenia gitar. Przybrano je w wysokotonowe formy, które drżąc spazmatycznie wbijają się bezpardonowo między zwoje mózgowe, boleśnie uwierając. W aranżacjach Non Opus Dei na tej płycie bardzo dużą rolę odgrywa sekcja rytmiczna, która nadaje ton temu okultystycznemu misterium, podkreślając jego powagę i dodając materiałowi industrialnego sznytu. Uwypukla to momentami dość dysharmoniczną naturę utworów, które nie tylko nieziemsko gniotą, ale również powykręcanymi przesterami robią mały mętlik w głowie, podobnie jak teksty wyśpiewywane także w polskim języku, warkotem na dobrym poziomie przez Tomasza Klimczyka. Czego mi brakuje na tej płycie, to trochę brudu, ponieważ „Diabeł” zarejestrowany został w sterylny sposób, co w sumie aż tak bardzo mi nie przeszkadza, ale uważam, że jednak trochę piwnicznego kurzu i smoły by się przydało. Niemniej jednak jest to bardzo dobry, black metalowy krążek, który troszeczkę poprzez pracę perkusji i niektóre harmonie momentami zalatuje mi „Now, Diabolical”, lecz to tylko nieliczne chwile, nadające mu akcesoryjnie niepokojących smaczków. Polecam.

shub niggurath




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz