Solfatare
„Asservis
Par L’espoir”
Signal Rex 2025
Solfatare
to nowy byt na belgijskiej scenie, który właśnie wydał swoją debiutancką płytę.
Zawiera ona sześć numerów w black metalowym tonie, który z pewnością spodoba
się wielbicielom ujęcia islandzkiego i francuskiego. To kompozycje, które łączą
w sobie klasyczny trzon z awangardowym podejściem, co owocuje tutaj mocno
współczesną wersją tego gatunku, nie stroniącą od nietuzinkowych zagrywek i
dysonansowych esów-floresów. Tercet ten wypełnił nimi swoje utwory po brzegi,
uzyskując gęstą i duszną muzykę, w której prym wiodą nakładające się na siebie
warstwowo dźwięczne tremolando. Wiją się one niczym węże i odważnie wbijają
pomiędzy zwarte, atonalne struktury, które okresowe przechodzą w dynamiczne
blasty, zalewając kaskadowymi uderzeniami. To klimatyczna muza zagrana na
zgrzytliwych gitarach, którym towarzyszy mocna perkusja i wyraźnie słyszalny
bas, a nad wszystkim unoszą się emocjonalne krzyki wokalisty. Brzmi to dość
gorąco i przypomina niszczycielską lawę, ale mało spójnie, ponieważ Solfatare
mają tendencję do odjeżdżania w północnoeuropejskie rejony, zamieniając
poskręcane, dysonansowe akordy na szybkie i mroźne uderzenia na podobę
drugofalowych galopad z drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych. Nie są to
jednak zabiegi zbyt nagminne i jeśli rozpatrywać ten album jako wydawnictwo
awangardowe, to wszystko finalnie układa się w jedną całość, bowiem
modernistyczny czy współczesny black metal raczej jednolitością i liniowością
nie grzeszy, a czym bardziej jest połamany tym lepiej. To w końcu pierwsza,
duża produkcja tego belgijskiego trio i pomimo tego lekkiego niezdecydowania
całkiem udana. Dysharmonijna rogacizna z pozbawiającymi powietrza momentami.
Posiadająca bogatą strukturę, która zmienia się sekwencyjnie, przechodząc od
gładkich form w te bardziej sękate i zapętlając je w nieskończoność. Agresywna,
depresyjna i jednocześnie atmosferyczna. Sprawdzajcie.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz