Magyla
„Kur Tavo Dievas Dabar?”
Independent 2025
Ta
litewska kapela wcześniej funkcjonowała pod nazwą The Faith Of Metztli, ale
jako Magyla istnieją od 2021 roku, w którym to wydali swój debiut „Tebunie
Tamsa”. Teraz powracają z drugim albumem, który zdaje się, że wydają własnym
sumptem. Trochę mnie to dziwi, że nie znaleźli żadnej wytwórni, ponieważ black
metal w ich wykonaniu jest na bardzo dobrym poziomie. Jest to klasyczna wersja
tego gatunku, sztywno osadzona na fundamencie znanym z początku lat dziewięćdziesiątych
i w pełni z nim korespondująca. Jak dotąd nie słyszałem pierwszej płyty tego
kwartetu, ale „Kur Tavo Dievas Dabar” to osiem numerów niemalże czystej
norweszczyzny z małą posypką z litewskich naleciałości, które głównie słychać w
niektórych melodiach bądź bardziej klimatycznych momentach. Poza tym tutejsze
utwory oparte są o tradycyjne kostkowanie i tremolo, co jest w sumie oczywiste,
jeżeli chodzi o muzykę black metalową, zwłaszcza w jej klasycznym wydaniu.
Magyla trzyma się bowiem staroszkolnych ram dość twardo i doskonale im to
wychodzi, bo materiał z powodzeniem mógłby się ukazać w ostatniej
dziesięciolatce dwudziestego wieku. Litwini podchodzą poważnie do prawideł tego
stylu z tamtych czasów i częstują ostrymi riffami i tremolando, które płyną w
zmiennych tempach i obdarzone są delikatnymi chwytliwościami. Harmonie te w
żadnym razie nie grzeszą słodkością i są to chmurne rytmy o nienawistnym i
wojowniczym nastawieniu. Od czasu do czasu zdarza się odjechać im w bardziej
śpiewne rejony, charakterystyczne dla wschodniej flanki NATO, ale nie mają one
nic wspólnego z przaśną cepelią i brzmią raczej przygnębiająco. Magyla swoje
akordy ubrała w twarde i zimne brzmienie, które zagęściła lekko wycofaną sekcją
rytmiczną, która wyróżnia się delikatnymi muśnięciami talerzy. Całości, rzecz
jasna, towarzyszą równie jak instrumentarium, mocne wokalizy wygenerowane przez
chyba znacznie zdarte struny głosowe Kiprasa Maselisa, który ze dużą agresją
wypluwa z siebie słowa. Litwini nagrali krążek odznaczający się stanowczym
usposobieniem, na którym poszczególne instrumenty wraz z nieprzyjaznymi
warknięciami wokalisty, kreślą ponure i nieźle bujające riffy o wyraźnie
diabolicznym wydźwięku. Połączenie północnego i wschodniego chłodu zrodziło
black metal o zwartej strukturze, który posiada fanatycznie nieprzejednane
oblicze. Polecam fanom konserwatywnej rogacizny, bo to interesująca pozycja,
którą Magyla odświeżyła małym pierwiastkiem z tamtej strony świata.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz