czwartek, 29 maja 2025

Recenzja Chainsword „Chapter XII”

 

Chainsword

„Chapter XII”

Independent 2025

Oho, chyba mnie coś ominęło… Ostatni raz styczność ze stołecznym Chainsword miałem cztery lata temu, przy okazji wydania przez zespół debiutu w barwach Godz ov War. Kiedy więc wyciągnąłem ze skrzynki „Chapter XII”, byłem przekonany, iż to następca wspomnianego. Okazuje się jednak, że zespół po „Blightmarch” zdezerterował, i szerzył wojnę na własną rękę, wydając kilkanaście miesięcy temu album numer dwa. Teoretycznie zatem to, co trzymam w dłoniach powinno być krążkiem trzecim, ale znów okazuje się, że panowie grajkowie wolą uznawać to wydawnictwo za EP-kę. Trochę przydługaśną co prawda, bo zawierającą ponad pół godziny muzyki, no ale skoro tak twierdzą, niechaj im będzie. Na „Chapter XII” nie znalazłem niczego, co by mnie zdziwiło, i w tym konkretnym przypadku uważam to za pozytyw. Mało bowiem mamy na krajowym rynku Bolt Throwerów, a dokładnie takiej stylistyce hołduje Chainsword. Co prawda na rzeczonej EP-ce panowie nie śpiewają o Drugiej Światowej, a zanurzają się w tematykę Warhammer’ową, ale to w sumie chyba też pewnego rodzaju wojna, nie? Muzycznie natomiast… No cóż tu można powiedzieć, żeby nie skłamać. Wpływy klasyków z Coventry są w tych kompozycjach aż nadto słyszalne, głównie w przewijających się w średnim tempie harmoniach z bardzo charakterystyczną melodią. Nie każdy potrafi owe akordy układać tak, by brzmiały po wyspiarsku, jednocześnie nie stanowiły plagiatu i zawierały przynajmniej jakiś mniejszy wkład własny. Pominę zatem to, co oczywiste, czyli masywne, pancerne linie gitarowe, chwilami przypominające też innych profesorów z Birmingham, czy też bardzo podobną do oryginału pracę sekcji rytmicznej. Te składowe są tutaj na naprawdę wysokim poziomie i na pewno stanowią piękną laurkę dla nauczycieli. Nie da się zaprzeczyć, że brzmienie „Chapter XII” także nawiązuje do zespołów o których mowa kilka linijek wyżej, i tym razem pozbawione jest niedociągnięć, o których wspominałem przy okazji debiutu. To, czym Chainsword się odróżnia, to zdecydowanie inny pomysł na solówki. Te są jakby mniej wojenne, bardziej nawiązujące do klasyki (nawet heavy) metalu. Kopiowania unikamy także pod względem wokalnym, gdyż głos Michała ma zdecydowanie wyższą i bardziej zachrypniętą barwę, a dodatkowo jest często modulowany, chwilami nawet lekko pod manierę blackmetalową. Dzięki tym zabiegom nikt na pewno nie zarzuci muzykom, że pobierając lekcję od profesorów byli w nich bezgranicznie zapatrzeni. Reasumując zatem... Te siedem kompozycji (z czego pięć stanowi wersję podstawową, a dwa oznaczone zostały jako bonusy, i nie pytajcie mnie dlaczego, bo nie mam pojęcia, tym bardziej, że na moje ucho wszystkie nagrania pochodzą z tej samej sesji) to bardzo solidne granie w ściśle określonym deathmetalowym stylu. Tworów BoltThroweropochodnych słyszałem wiele, zarówno gorszych, jak i lepszych, jednak „Chapter XII” na pewno umieściłbym nad powierzchnią przeciętności. Sprawdźcie sobie chłopaków, bo naprawdę dają radę.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz