czwartek, 15 maja 2025

Recenzja Weeping Sores „The Convalescence Agonies”

 

Weeping Sores

„The Convalescence Agonies”

I, Voidhanger Records 2025

Kolejną płytą jaką wypuści trzydziestego maja I, Voidhanger Records będzie nowa produkcja dwóch Nowojorczyków z powstałego w 2016 roku, death-doomowego projektu Weeping Sores. Już na poprzednich wydawnictwach pokazali swoje, nietypowe podejście do tworzenia kompozycji w tym gatunku, którego formuła jak mogłoby się wydawać, już dawno została wyczerpana. Amerykanie po raz kolejny udowadniają, że kreatywność ogranicza jedynie wyobraźnia i tak naprawdę można wszystko. Oczywiście duet ten eksperymentuje w ramach stylu death-doom i w swych awangardowych pomysłach nie wypuszcza się zbyt daleko, pomimo nietuzinkowych rozwiązań, zachowując czystość tego ujęcia muzyki metalowej. Pięć świeżutkich aranżacji, które składają się na „The Convalescence Agonies” to zupełnie nieliniowe utwory, w których pełno odnaleźć można zwrotów akcji, które Weeping Sores osiągnęli poprzez połączenie śmierć metalowych akordów z gotyckimi melodiami. Do nich dołożyli sporo połamanego kostkowania, które momentami przeradza się w zawiłe, atonalne nuty, a wszystko uzupełnili miejscowo syntezatorowymi pasażami i dźwiękami skrzypiec. Podobnie jak zróżnicowane jest tempo, rytmika i melodyka taką samą sytuację mamy z wokalami, którymi w umiejętny sposób operuje za nie odpowiedzialny tutaj Doug Moore. Sprawnie moduluje growle i ostrzejsze wrzaski, którymi żongluje bez wysiłku, robiąc to w zależności od tego w jakim momencie emocjonalnym i tekstowym, znajduje się dany utwór. Wszystko skrzętnie złożone do kupy, zaowocowało oryginalnie podanym death-doom metalem, który nieustannie zmienia swoje oblicza, częstując ciężkimi galopadami i melancholijnymi pływami, które przechodzą w improwizacyjne zagrywki o pokręconych harmoniach, aby nagle zamienić się w nieco duszne i pulsujące totalną depresją dysonanse. Ten brutalny i zarazem dystopijny klimat podbijają wspomnianymi wcześniej klawiszami i skrzypcami, co winduje pełną boleści, brutalności i dezorientacji atmosferę. Modernistyczny i co za tym idzie o wielorakiej osobowości death-doom przy tworzeniu, którego bez kompleksów wykorzystano wręcz jazzowe elementy, ponieważ obydwaj panowie udzielają się również w eksperymentalnej kapeli Pyrrhon, znanej z niebagatelnych rozwiązań. Pod szyldem Weeping Sores także lepią swoją muzykę, używając kilku odmian gliny, których rozmaita konsystencja doskonale do siebie pasuje. Nowojorczycy nie burząc ustalonego porządku, zbudowali nowy, lecz zrobili to w tak wysublimowany sposób, że stare fundamenty pozostały niezachwiane. Wyobraźcie sobie fuzję My Dying Bride z Esoteric, w której pulsują innowacyjne wpływy i trochę agresywności Incantation. Przygnębiająca muzyka, w której aż kipi od innych emocji. Warto sięgnąć po ten krążek, bo to bardzo ciekawa i inteligentna propozycja od Weeping Sores.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz