Weeping
Sores
„The
Convalescence Agonies”
I, Voidhanger Records 2025
Kolejną
płytą jaką wypuści trzydziestego maja I, Voidhanger Records będzie nowa
produkcja dwóch Nowojorczyków z powstałego w 2016 roku, death-doomowego
projektu Weeping Sores. Już na poprzednich wydawnictwach pokazali swoje,
nietypowe podejście do tworzenia kompozycji w tym gatunku, którego formuła jak
mogłoby się wydawać, już dawno została wyczerpana. Amerykanie po raz kolejny
udowadniają, że kreatywność ogranicza jedynie wyobraźnia i tak naprawdę można
wszystko. Oczywiście duet ten eksperymentuje w ramach stylu death-doom i w
swych awangardowych pomysłach nie wypuszcza się zbyt daleko, pomimo
nietuzinkowych rozwiązań, zachowując czystość tego ujęcia muzyki metalowej. Pięć
świeżutkich aranżacji, które składają się na „The Convalescence Agonies” to
zupełnie nieliniowe utwory, w których pełno odnaleźć można zwrotów akcji, które
Weeping Sores osiągnęli poprzez połączenie śmierć metalowych akordów z
gotyckimi melodiami. Do nich dołożyli sporo połamanego kostkowania, które
momentami przeradza się w zawiłe, atonalne nuty, a wszystko uzupełnili
miejscowo syntezatorowymi pasażami i dźwiękami skrzypiec. Podobnie jak
zróżnicowane jest tempo, rytmika i melodyka taką samą sytuację mamy z wokalami,
którymi w umiejętny sposób operuje za nie odpowiedzialny tutaj Doug Moore. Sprawnie
moduluje growle i ostrzejsze wrzaski, którymi żongluje bez wysiłku, robiąc to w
zależności od tego w jakim momencie emocjonalnym i tekstowym, znajduje się dany
utwór. Wszystko skrzętnie złożone do kupy, zaowocowało oryginalnie podanym
death-doom metalem, który nieustannie zmienia swoje oblicza, częstując ciężkimi
galopadami i melancholijnymi pływami, które przechodzą w improwizacyjne
zagrywki o pokręconych harmoniach, aby nagle zamienić się w nieco duszne i
pulsujące totalną depresją dysonanse. Ten brutalny i zarazem dystopijny klimat
podbijają wspomnianymi wcześniej klawiszami i skrzypcami, co winduje pełną
boleści, brutalności i dezorientacji atmosferę. Modernistyczny i co za tym
idzie o wielorakiej osobowości death-doom przy tworzeniu, którego bez
kompleksów wykorzystano wręcz jazzowe elementy, ponieważ obydwaj panowie
udzielają się również w eksperymentalnej kapeli Pyrrhon, znanej z
niebagatelnych rozwiązań. Pod szyldem Weeping Sores także lepią swoją muzykę,
używając kilku odmian gliny, których rozmaita konsystencja doskonale do siebie
pasuje. Nowojorczycy nie burząc ustalonego porządku, zbudowali nowy, lecz
zrobili to w tak wysublimowany sposób, że stare fundamenty pozostały
niezachwiane. Wyobraźcie sobie fuzję My Dying Bride z Esoteric, w której
pulsują innowacyjne wpływy i trochę agresywności Incantation. Przygnębiająca
muzyka, w której aż kipi od innych emocji. Warto sięgnąć po ten krążek, bo to
bardzo ciekawa i inteligentna propozycja od Weeping Sores.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz