wtorek, 13 maja 2025

Recenzja Golem Of Gore „Ultimo Mondo Cane”

 

Golem Of Gore

„Ultimo Mondo Cane”

Everlasting Spew Records 2025

Ta włoska kapela powstała w 2017 roku i od tamtego czasu nagrali demosa, splitów co niemiara oraz jedną płytę. Obecnie wracają z drugim krążkiem, który niesie ze sobą osiemnaście krótkich strzałów w ryj. Jak zapewne się domyślacie, bo sama nazwa tej grupy na to wskazuje, Włosi grają goregrind w czystej formie. To typowa maszynka do mięsa, która posiada pełny zakres obrotów i oczywiście jej noże są cholernie ostre. Dlatego też Golem Of Gore serwuje tatar o zróżnicowanej konsystencji, ale także i steki o różnym stopniu wysmażenia. Rzecz jasna muzyka tego kwartetu to dzika napierdalanka, zapodana w zmiennych tempach, wypełniona d-beatami, miażdżącymi riffami oraz wściekłymi blastami. Zagrana na gruzowatych gitarach, którym przygrywają klangorowy bas i łupiąca jak pojebany maniak perkusja. Oczywiście całości akompaniują wokale, które są tak głębokie i obrzydliwe, że zjadanie własnych, ciągnących się gilów z nosa i picie wydzieliny z krost chorych na trąd, to przy tym pikuś. Panowie grzeją równo, wplatając między agresywne akordy trochę piskliwych zagrywek, sampli i dzikich solówek. To brutalna jazda, która gwarantuje brak nudy dzięki dużej ilości pierdolniętych wokaliz, urozmaiconej agogice i bezkompromisowości „Ultimo Mondo Cane”. Chora i miażdżąca gędźba o gęstym brzmieniu, dodatkowo skondensowana przez sekcję niskotonową, w której przepysznie puka dźwięczny werbel. Oprócz tego posiadająca świetny vibe przez co wchodzi jak w masło. Co tu dużo pisać. Flaki, krew i gęsta ropa. Jeśli lubicie takie granie, to musicie po prostu sprawdzić ten krążek.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz