Golem
Of Gore
„Ultimo
Mondo Cane”
Everlasting Spew Records 2025
Ta
włoska kapela powstała w 2017 roku i od tamtego czasu nagrali demosa, splitów
co niemiara oraz jedną płytę. Obecnie wracają z drugim krążkiem, który niesie
ze sobą osiemnaście krótkich strzałów w ryj. Jak zapewne się domyślacie, bo
sama nazwa tej grupy na to wskazuje, Włosi grają goregrind w czystej formie. To
typowa maszynka do mięsa, która posiada pełny zakres obrotów i oczywiście jej
noże są cholernie ostre. Dlatego też Golem Of Gore serwuje tatar o
zróżnicowanej konsystencji, ale także i steki o różnym stopniu wysmażenia.
Rzecz jasna muzyka tego kwartetu to dzika napierdalanka, zapodana w zmiennych
tempach, wypełniona d-beatami, miażdżącymi riffami oraz wściekłymi blastami.
Zagrana na gruzowatych gitarach, którym przygrywają klangorowy bas i łupiąca
jak pojebany maniak perkusja. Oczywiście całości akompaniują wokale, które są
tak głębokie i obrzydliwe, że zjadanie własnych, ciągnących się gilów z nosa i
picie wydzieliny z krost chorych na trąd, to przy tym pikuś. Panowie grzeją
równo, wplatając między agresywne akordy trochę piskliwych zagrywek, sampli i
dzikich solówek. To brutalna jazda, która gwarantuje brak nudy dzięki dużej
ilości pierdolniętych wokaliz, urozmaiconej agogice i bezkompromisowości
„Ultimo Mondo Cane”. Chora i miażdżąca gędźba o gęstym brzmieniu, dodatkowo
skondensowana przez sekcję niskotonową, w której przepysznie puka dźwięczny
werbel. Oprócz tego posiadająca świetny vibe przez co wchodzi jak w masło. Co
tu dużo pisać. Flaki, krew i gęsta ropa. Jeśli lubicie takie granie, to musicie
po prostu sprawdzić ten krążek.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz