poniedziałek, 19 maja 2025

Recenzja Warmoon Lord „Sancrosanct Demonopathy”

 

Warmoon Lord

„Sancrosanct Demonopathy”

Werewolf Records 2025

Trzeci krążek Warmoon Lord to trochę taki wehikuł czasu, który przeniósł mnie do połowy lat dziewięćdziesiątych. Wtedy sporo było właśnie takiego nieokiełznanego black metalu, który niósł ze sobą małą nutkę atmosferycznego grania poprzez dodanie w odpowiednich momentach, niemalże symfonicznych klawiszy. Zanim ta forma rogacizny się zużyła było to coś, co w tamtych czasach mogło się podobać, gdyż stanowiło pewne odświeżenie gatunku. Teraz o tym ujęciu przypomina ten fiński projekt, który na „Sancrosanct Demonopathy” przez prawie trzy kwadranse raczy szybkimi tremolo, które w wolniejszych partiach przeradzają się w klasyczne kostkowanie. Tradycyjnie, wysoko nastrojone gitary, perkusja o wyraźnych dołach oraz bas, którego można z łatwością wychwycić i gotowe. Acha, jeszcze nienawistne, nieco histeryczne wokale i wspomniane syntezatory, które dopełniają obraz tego bleczura. Riffy pędzą niczym wichura, tnąc do kości, ale obdarzone wściekłymi melodiami robią to jakby ze znieczuleniem. Chwytliwości wraz z prędkością w jakiej płyną, przypominać mogą chwilami wczesny Emperor w czym pomaga ich specyficzny, delikatnie średniowieczny charakter, który zabiera słuchaczy do pogrążonej w księżycowym świetle krainy, gdzie dominuje kolor niebieski i raczej taką barwę bym się spodziewał zobaczyć na okładce tej płyty, mając na uwadze usposobienie tutejszych dźwięków. Gdy pęd akordów wyhamowuje i pojawiają się lekko folkowe harmonie wraz klimatycznymi przerywnikami na czystych strunach, muzyka Warmoon Lord skręca nieco w pogańskie rejony, jednoznacznie kojarząc się z naszym, rodzimym Graveland, co również słychać w bardziej wojowniczych momentach, których kilka można na tej produkcji odnaleźć. Super przypominajka minionych czasów w lodowatej i agresywnej formie z dodatkiem, wykreowanej przez klawisze mistycznej aury. Kąsa od pierwszych chwil i do końca nie przestaje. Wydawać by się mogło, że ten sposób na black metal został już dawno wyeksploatowany, jednakże skomponowany z taką intensywnością wnosi do niego małe „orzeźwienie”, co powoduje, że nie trąci myszką.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz