Warmoon
Lord
„Sancrosanct
Demonopathy”
Werewolf Records 2025
Trzeci
krążek Warmoon Lord to trochę taki wehikuł czasu, który przeniósł mnie do
połowy lat dziewięćdziesiątych. Wtedy sporo było właśnie takiego
nieokiełznanego black metalu, który niósł ze sobą małą nutkę atmosferycznego
grania poprzez dodanie w odpowiednich momentach, niemalże symfonicznych
klawiszy. Zanim ta forma rogacizny się zużyła było to coś, co w tamtych czasach
mogło się podobać, gdyż stanowiło pewne odświeżenie gatunku. Teraz o tym ujęciu
przypomina ten fiński projekt, który na „Sancrosanct Demonopathy” przez prawie
trzy kwadranse raczy szybkimi tremolo, które w wolniejszych partiach
przeradzają się w klasyczne kostkowanie. Tradycyjnie, wysoko nastrojone gitary,
perkusja o wyraźnych dołach oraz bas, którego można z łatwością wychwycić i
gotowe. Acha, jeszcze nienawistne, nieco histeryczne wokale i wspomniane
syntezatory, które dopełniają obraz tego bleczura. Riffy pędzą niczym wichura,
tnąc do kości, ale obdarzone wściekłymi melodiami robią to jakby ze
znieczuleniem. Chwytliwości wraz z prędkością w jakiej płyną, przypominać mogą
chwilami wczesny Emperor w czym pomaga ich specyficzny, delikatnie
średniowieczny charakter, który zabiera słuchaczy do pogrążonej w księżycowym
świetle krainy, gdzie dominuje kolor niebieski i raczej taką barwę bym się
spodziewał zobaczyć na okładce tej płyty, mając na uwadze usposobienie
tutejszych dźwięków. Gdy pęd akordów wyhamowuje i pojawiają się lekko folkowe
harmonie wraz klimatycznymi przerywnikami na czystych strunach, muzyka Warmoon
Lord skręca nieco w pogańskie rejony, jednoznacznie kojarząc się z naszym,
rodzimym Graveland, co również słychać w bardziej wojowniczych momentach,
których kilka można na tej produkcji odnaleźć. Super przypominajka minionych
czasów w lodowatej i agresywnej formie z dodatkiem, wykreowanej przez klawisze
mistycznej aury. Kąsa od pierwszych chwil i do końca nie przestaje. Wydawać by
się mogło, że ten sposób na black metal został już dawno wyeksploatowany,
jednakże skomponowany z taką intensywnością wnosi do niego małe „orzeźwienie”,
co powoduje, że nie trąci myszką.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz