Physiology
of Darkness
„Human
Circle”
Mara
Prod. 2021
Trzeci krążek Physiology of Darkness trochę zabił mi
na początku ćwieka. Głównie z powodu dwóch sprzecznych odczuć, które naszły
mnie zaraz po jego odpaleniu. Bo z jednaj strony przywitał mnie momentalnie
przykuwający słuch, piękny, nastrojowy fragment, po czym znienacka zaskoczyły
jękliwe żeńskie śpiewy, które sprawiły, że odskoczyłem jak dziecko, które
dotknęło rozgrzanego czajnika. Tępa dzida na wokalu? Nie, no tak być nie może…
Na szczęście za chwilę wszystko wróciło do normy, czyli ster przejął pan.
Pojawiły się blasty. w tle wybrzmiał anbientowy klawisz, przewinęła się grecka
melodia… Po co o tym piszę, skoro globalnie jest to zapewne mało istotne? Ano
dlatego, że nie do końca, bowiem taka właśnie jest cała ta płyta. Zaskakująca i
niezwykle urozmaicona pod każdym względem. Lord Baltack czerpie pełnymi
garściami z wielu odłamów czarnego metalu, choć nie tylko, ale sposób w jaki
dodaje do siebie i łączy poszczególne składniki jest nad wyraz absorbujący.
Osiem utworów na tym krążku to kolorowa mozaika w której nawet pierwotnie
odrzucane przeze mnie fragmenty z czasem wkomponowują się w jej logiczną
całość, gdyż są tu niezwykle istotnym elementem. Physiology of Darkness łączy w
sobie inspiracje współczesnym graniem francuskim ze starą szkołą, zarówno
skandynawską jak i śródziemnomorską. Do tego dorzuca też nieco islandzkiej
dysonansowej nuty, orientalnych kobiecych zaśpiewów (te już bynajmniej nie
brzmią jak wycie) i całą gamę głosów męskich, od typowego wrzasku po nisko
deklamowane wersety. Szybkie tempa mieszają się z klimatycznymi zwolnieniami a
agresywne partie balansowane są fragmentami zahaczającymi chwilami o leśne
norweskie granie, a nawet symfoniczny black metal, za którym z reguły nie
szaleję. Można zatem powiedzieć, niech się facet zastanowi, co chce grać? Ależ
nic bardziej mylnego. Jak już wspomniałem, wszystkie składowe przenikają się tu
naprawdę zgrabnie i logicznie, dzięki czemu materiał ten przelatuje jak z bicza
strzelił i sprawia, że chce się do niego wracać. „Human Circle” na pewno jest
„jakiś”, ma swoje ja i potrafi się bronić. W ostatecznym rozrachunku jestem
zatem zdecydowanie na tak. Nie jest to bowiem żadna masówka, lecz granie z
pomysłem. A to się ceni.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz