piątek, 18 lutego 2022

Recenzja Bottlekopf „The Jokes Are Over”

 

Bottlekopf

„The Jokes Are Over”

WM Psycho 2022

„Koniec żartów panowie” – powiedział Bottlekopf wychodząc z piwnicy po ośmiu latach, dzierżąc w dłoni świeżo otwartą butelkę party groove death metalu, „Czas na zabawę!”. Tak obrazowo można zilustrować drugi krążek Ślązaków, który lada dzień ujrzy światło dzienne nakładem WM Psycho. Rozpoczyna się on nieco na opak. Większość albumów atakuje bowiem od początku najsmaczniejszymi kąskami, podczas gdy pierwsze dwie kompozycje (jeśli nie liczyć intro) na „The Jokes Are Over” przelatują jakoś tak bez większych emocji. Co prawda czuć w nich vibe starej Sepultury, czy może raczej jedynki Cavalera Conspiracy, ale to jeszcze nie jest to. Cała zabawa zaczyna się od podrywającego, energetycznego riffu w „My Breath”, a przy kolejnym „Silent” nóżka już sama chodzi praktycznie do samego końca płyty. Bottlekopf serwują nam wzbogacony o solidny groove, trochę death’and'rollowy metal ze sporą ilością ciężkich harmonii, zagrany z polotem i naturalną lekkością, co słychać choćby w pojawiających się w kilku miejscach partiach solowych. Słuchając tej płyty można znaleźć odniesienia do Gorefest, jest tu też trochę późniejszego Entombed, a najbardziej fakt ten uwypukla wokal, będący właśnie wypadkową pomiędzy Petrovem a De Koeijer’em. Chwilami nasuwa mi się też skojarzenie z jedynką Machine Head, choć nie wiem czy słusznie, bowiem nie słuchałem tej płyty z ćwierć wieku. Nie da się też nie usłyszeć tu inspiracji punkiem, znajdzie się kilka drobiazgów z szufladki HC... Chłopaki wyraźnie w dupie mają czystość gatunkową i sięgają po wszelkie dostępne środki by uczynić swoją muzykę jak najbardziej nośną. I wiecie, to im się cholernie udaje, bo tych nagrań słucha się z wielkim bananem na ryju. Tym bardziej, że zespół pokusił się o kilka bardzo oryginalnych wstawek, jak choćby basowe wygibasy w „Way to Decapitation”, albo brzmiący jak zagrany na jakimś dęciaku wstęp do „Brainwash”, nota bene jednego z wolniejszych, za to strasznie wbijającego się w pamięć utworów. Z drugiej strony każdy z kawałków na „The Jokes Are Over” jest wyrazisty i każdy z nich ma szansę na zostanie osobistą „piosenką dnia”, w zależności w którym momencie wysiądziemy z auta, jeśli wiecie co mam na myśli. Bo prawdą jest, iż Bottlekopf potrafią w dobrą, niezobowiązującą melodię. Czuć w tej muzyce sporo luzu, czego flagowym przykładem mógłby być „Dead Blues”, utwór który powinien być puszczany poglądowo na wykładzie „Jak wyciągnąć kija z dupy”. Przede wszystkim jednak, według mnie, jest to muzyka typowo koncertowa, zwłaszcza po kilku browarkach. Bardzo odpowiada mi też brzmienie tych piosenek, nie jakieś tam wycackane, zrobione, jak wszystko na tym albumie, na totalnym luzaku, ze  stukającą garażowo perkusją, za to bardzo wyraźnie słyszalnym, wykonującym sporą robotę basem. Spodobała mi się ta płyta. Może nie, żebym zaraz miał tatuować sobie okładkę na plecach, ale zdecydowanie bardziej, niż się początkowo spodziewałem. Co by dużo nie gadać, jeśli chcecie posłuchać ze znajomymi przy piwku chwytliwej muzyki okołodeathmetalowej, pogibać się jak pierdolony rezus czy po prostu odprężyć po męczącym dniu, to włączcie sobie „The Jokes Are Over”, bo to pozycja dobra na każdą z tych okazji.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz