środa, 2 lutego 2022

Recenzja BLOODHAMMER „Henki Tähtien Takaa”

 

BLOODHAMMER

„Henki Tähtien Takaa” (Ep)

Northern Heritage Records 2021

Jeżeli jest na tej sali ktoś, kto mieni się fanem klasycznego, surowego, ponurego Black Metalu, a nie zna fińskiego Bloodhammer, to niech spierdala w podskokach nadrobić zaległości, albowiem być maniakiem czarciego grania, a nie znać Bloodhammer, to tak, jakby uważać się za księdza, a nie znać „Zdrowaś Mario”, że o 10-ciorgu przykazań nie wspomnę. Ok, sprawy formalne zostały już zatem wyjaśnione, a więc przechodzimy do konkretów. Wydana, jak większość materiałów tego diabelskiego duetu z Finlandii, pod mrocznymi skrzydłami Northern Heritage, cztery lata po ich ostatnim, pełnym albumie Ep’ka „Henki Tähtien Takaa”, co na polski można przetłumaczyć jako „Duch za Gwiazdami”, to jak zwykle wzorcowy wręcz pokaz bluźnierczej, zimnej, złowrogiej, ale zarazem jakże dostojnej i majestatycznej muzyki tworzonej ku chwale Rogatego. Siarczyste, ciężkie beczki, mimo że są stosunkowo proste i nie nakurwiają z prędkością światła sieją nielichy, piekielny rozpierdol, chropowaty, ziarnisty bas bestialsko wyrywa wnętrzności, bezlitosne, lodowate, srogie, zakorzenione bardzo głęboko w tradycji gatunku, monumentalne riffy poniewierają sromotnie i do spółki z przepełnionym ciemnością, umiejętnie użytym klawiszem oraz posępnymi, złowróżbnymi, opętanymi wokalami tworzą genialną, mroczną, zniewalającą atmosferę, z której sączy się zapomniane, pradawne zło, wszelakiego asortymentu moce nieczyste i słodkawo cuchnący śmiercią oddech Szatana. Wszelakie aspekty techniczne, czy też konstrukcja poszczególnych wałków są w większości oparte na tradycyjnych wzorcach, więc nie ma co się specjalnie nad nimi spuszczać, ale hipnotyzujący, złowieszczy, na swój sposób perwersyjny klimat, jaki na swych produkcjach potrafi stworzyć Bloodhammer, sprawia, że ich muza jest demoniczna, zła do szpiku kości i emanuje autentycznym bluźnierstwem, czego najlepszym dowodem są dźwięki zawarte na „Henki Tähtien Takaa”. Bez dwóch zdań, muzycy Krwawego Młota naprawdę muszą mieć konszachty z Diabłem, a ich natchnienie i inspiracja pochodzą bezpośrednio on Niego, innej kurwa opcji nie widzę! Kolejna, miażdżąca produkcja Finów. Czekam na następną i mam nadzieję, że będzie to album długogrający.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz