poniedziałek, 21 lutego 2022

Recenzja Furis Ignis „Decapitate The Aging World”

 

Furis Ignis

„Decapitate The Aging World”

Iron Bonehead Productions 2022

Furis Ignis to bliżej mi nie znany jednoosobowy twór wywodzący się z Niemiec. Żadnych bliższych informacji o tym projekcie nigdzie nie znalazłem. Nic więc dziwnego, że wyskoczył nagle jak filip z konopi i ni stąd ni zowąd wydał album. Muzyka, którą chce zaprezentować światu to atmosferyczny black metal w niemieckim wydaniu. Jest on dość specyficzny. Uwagę zwraca dość nietypowe brzmienie dla tego gatunku. Jest bowiem nieco przyciężkie wręcz napakowane. Podobnie nisko nastrojone są tutaj bębny oraz wyraźnie słyszalny bas. „Decapitate The Aging World” to dzieło w moim odczuciu bardzo zróżnicowane, każdy znajdzie tu coś dla siebie. Już pędzę z wyjaśnieniem. Pierwszy kawałek przypomina trochę grecką szkołę, głównie za sprawą owego basu, który przygrywa chwilami jak w Necromanti. Riffy płyną w średnim tempie, gdzieniegdzie wyłania się tremolo. Nagle następuje zwrot i muzyk przechodzi w rejony bliskie Burzum. Drugi utwór to kontynuacja wpływów norweskiego speca od podpaleń.  Spokojne tempo, hipnotyczny riff, lekko nostalgiczna melodia. Pojawiają się syntezatorowe tła, nadając całości lodowatą atmosferę. I nagle bęc. Zwolnienie, z którego wyłania się chaotyczna solówka po czym kłania się nam doom / black metalowy walec. Ten całkiem długi numer, bo trwający ponad trzynaście minut kończy smutne solo, przeradzające się w jakąś średniowieczną ilustrację muzyczną. Trzecia część to nie zwracający niczym na siebie uwagi klawiszowy przerywnik. Jest to chyba wstęp przed nowym początkiem ponieważ po nim czeka nas kolejne zaskoczenie. W czwartej kompozycji wyczuwalne są wpływy Venom w połączeniu z Bathory, zwłaszcza mroźna solówka niemalże żywcem wyjęta z trójki szwedzkiej grupy. Te trzy minuty to najmocniejszy moment całej płyty. Buja fajnie. Album zamyka pięciominutowy powrót do już zaistniałych wcześniej doomowych klimatów. Dźwięki toczą się z majestatem niczym marsz żałobny, przygotowując nas na nieuchronny koniec tej dziwnej podróży. Dziwna rzecz. Trochę bez sensu. Swoisty miszmasz. Mam nadzieję, że na kolejnym wydawnictwie Furis Ignis zdecyduje się na jakiś konkretny kierunek. Deutschland, Deutschland über alles? Nie tym razem meine Damen und Herren.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz