piątek, 4 lutego 2022

Recenzja Schizophrenia “Recollections Of The Insane”

 

Schizophrenia

“Recollections Of The Insane”

Redefining Darkness Records 2022

Dwa lata temu belgijski kwartet Schizophrenia dał się poznać światu za sprawą świetnej Epki „Voices” serwującej porcję cudownego death/thrashu na starą modłę. Było tam niemal wszystko za co kochaliśmy podobne wydawnictwa sprzed 30 lat – dzikość, moc, sprawny warsztat, młodzieńczy animusz. Nawet jeśli nie było to granie oryginalne, to warsztatowo wyróżniało się na tle współczesnej sceny. Dlatego też sporo sobie obiecywałem po debiutanckim pełniaku „Recollections Of The Insane”, który to niedługo wypłynie w świat za sprawą Redefining Darkness Records. Celowo użyłem czasu przeszłego, gdyż już promujący całość „Cranial Disintigration” sprawił, że w głowie zapaliła mi się żółta lampka z sygnałem, że coś jest nie tak. Niestety jedna sesja z pełnym debiutem Belgów wystarczyła mi, żeby potwierdzić moje obawy, że ekipa z Beneluxu trochę pokpiła sprawę. Nie, że płyta jest zła, ale na pewno nie spełnia pokładanych w niej oczekiwań. Warsztatowo wszystko się zgadza – jest to sprawnie zagrany death/thrash, którego głównych źródeł inspiracji należałoby szukać w twórczości Malevolent Creation i innych, pokrewnych, amerykańskich bandów, przy czym tym razem panowie z kraju czekoladą i frytkami płynącego skręcili na nieco szwedzkie tory. Słychać tu nienachalne, ale jednak pewne ciągotki do melodeathu spod znaku późniejszego At The Gates, które w jakiś dziwny sposób stępiają tą thrashową dzikość znaną z Epki. I tutaj chyba leży podstawowy problem tego krążka – cała energia i dynamit poprzedniego wydawnictwa gdzie się ulotniły. Słuchając „Recollections Of The Insane” mam poczucie jakbym słuchał wielkolabelowej, sprawnie odegranej, ale wyprutej z życia generycznej muzyki, pozbawionej ducha, tożsamości i jaj. Nawet sama produkcja – mocno przegłośniona, nieco syntetyczna i nowoczesna wskazywałaby na to, że panowie ze Schizophrenii mają raczej aspiracje do stania się wielkofestiwalową formacją spod bandery Nuclear Blast czy Century Media aniżeli tworem podziemnym, hołdującym pewnej szlachetnej, metalowej tradycji. Ja obecnego wcielenia Belgów totalnie nie kupuje, nie podoba mi się ten album i bezduszność tej muzyki, nawet jeśli kompozytorsko i warsztatowo jest to nienagannie zrobione. Jestem szczerze rozczarowany „Recollections Of The Insane”, gdyż wszystkie gwiazdy na niebie wskazywały, że ten album powinien być prawdziwą bombą, tymczasem usłyszeliśmy co najwyżej kilka hukowych petard po 30 groszy każda. Pozostańmy więc przy „Voices” jeśli chodzi o Schizophrenię.

 

                                                                                                                      Harlequin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz