Schizophrenia
“Recollections Of The Insane”
Redefining Darkness Records 2022
Dwa lata temu belgijski kwartet Schizophrenia dał
się poznać światu za sprawą świetnej Epki „Voices” serwującej porcję cudownego
death/thrashu na starą modłę. Było tam niemal wszystko za co kochaliśmy podobne
wydawnictwa sprzed 30 lat – dzikość, moc, sprawny warsztat, młodzieńczy
animusz. Nawet jeśli nie było to granie oryginalne, to warsztatowo wyróżniało
się na tle współczesnej sceny. Dlatego też sporo sobie obiecywałem po
debiutanckim pełniaku „Recollections Of The Insane”, który to niedługo wypłynie
w świat za sprawą Redefining Darkness Records. Celowo użyłem czasu przeszłego,
gdyż już promujący całość „Cranial Disintigration” sprawił, że w głowie
zapaliła mi się żółta lampka z sygnałem, że coś jest nie tak. Niestety jedna
sesja z pełnym debiutem Belgów wystarczyła mi, żeby potwierdzić moje obawy, że
ekipa z Beneluxu trochę pokpiła sprawę. Nie, że płyta jest zła, ale na pewno
nie spełnia pokładanych w niej oczekiwań. Warsztatowo wszystko się zgadza –
jest to sprawnie zagrany death/thrash, którego głównych źródeł inspiracji
należałoby szukać w twórczości Malevolent Creation i innych, pokrewnych,
amerykańskich bandów, przy czym tym razem panowie z kraju czekoladą i frytkami
płynącego skręcili na nieco szwedzkie tory. Słychać tu nienachalne, ale jednak
pewne ciągotki do melodeathu spod znaku późniejszego At The Gates, które w
jakiś dziwny sposób stępiają tą thrashową dzikość znaną z Epki. I tutaj chyba
leży podstawowy problem tego krążka – cała energia i dynamit poprzedniego
wydawnictwa gdzie się ulotniły. Słuchając „Recollections Of The Insane” mam
poczucie jakbym słuchał wielkolabelowej, sprawnie odegranej, ale wyprutej z
życia generycznej muzyki, pozbawionej ducha, tożsamości i jaj. Nawet sama
produkcja – mocno przegłośniona, nieco syntetyczna i nowoczesna wskazywałaby na
to, że panowie ze Schizophrenii mają raczej aspiracje do stania się
wielkofestiwalową formacją spod bandery Nuclear Blast czy Century Media aniżeli
tworem podziemnym, hołdującym pewnej szlachetnej, metalowej tradycji. Ja
obecnego wcielenia Belgów totalnie nie kupuje, nie podoba mi się ten album i
bezduszność tej muzyki, nawet jeśli kompozytorsko i warsztatowo jest to
nienagannie zrobione. Jestem szczerze rozczarowany „Recollections Of The
Insane”, gdyż wszystkie gwiazdy na niebie wskazywały, że ten album powinien być
prawdziwą bombą, tymczasem usłyszeliśmy co najwyżej kilka hukowych petard po 30
groszy każda. Pozostańmy więc przy „Voices” jeśli chodzi o Schizophrenię.
Harlequin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz