wtorek, 1 lutego 2022

Recenzja BARÙS „Fanges”

 

BARÙS

„Fanges” (Ep)

Aesthetic Death 2021

Jeżeli ktoś, choć odrobinę zgłębił katalog wydawniczy Aesthetic Death, ten wie, że wytwórnia ta wydaje materiały nietuzinkowe, popaprane i zarazem konkretnie ryjące mózgownicę. Nie dziwi zatem specjalnie fakt, że najnowsze wydawnictwo francuskiego Barùs ukazało się właśnie w tej stajni. Kwartet z Grenoble wykonuje bowiem zdrowo uciskający na zwoje mózgowe, pojebany niezgorzej, progresywny Death Metal, który fanom takich powykręcanych, ciężkich dźwięków z psychodelicznym klimatem przypadnie do gustu jak amen w pacierzu. Szkieletem twórczości tej czwórki jest jednak wysoce techniczny Metal Śmierci oparty na nielicho łamiących rytmy, ale zarazem w chuj ciężkich beczkach, rwących skórę pasami, masywnych, niemal matematycznych basowych wykwitach, chirurgicznie wręcz precyzyjnych, aczkolwiek patroszących sprawnie i brutalnie riffach, oraz chorych, nawiedzonych wokalizach, wśród których dominuje zachrypnięty growling w średnich rejestrach uzupełniony szaleńczymi, pełnymi desperacji krzykami i obsesyjnymi, szalonymi, opętanymi szeptami. Dopiero ten, tkwiący mimo wszystko dosyć wyraźnie w klasyce pojebanego Death Metalu szkielet doprawiono tu atonalnymi teksturami dźwięków, atmosferycznymi, nierzadko akustycznymi miniaturami, odrobiną popierdolonych sprzężeń o apokaliptycznym wydźwięku i wszelakimi dodatkami, których celowo nie chcę zdradzać, aby nie odbierać Wam przyjemności zgłębiania i odkrywania wszystkich czających się tu smaczków i niuansów. Naprawdę zajebisty to krążek, ale uprzedzam od razu, że jest to muzyka dla cierpliwych i trzeba poświęcić jej należytą ilość czasu i uwagi, ale w chuj warta jest owego, przeznaczonego na nią czasu, gdyż jej siła uderzeniowa wsparta niesamowitym feelingiem tych kompozycji osiąga wówczas apogeum i bestialsko posyła na glebę, z której wierzcie mi ciężko się pozbierać. A gdy już to w bólach zbierzecie się z podłoża, zastanowicie się przynajmniej dwa razy, czy ponownie odpalać „Fanges”, ale nie miejcie złudzeń, zrobicie to tak, czy siusiak, gdyż ta muza uzależnia okrutnie i w tym tkwi jej piękno i zarazem przekleństwo, gdyż długo i zazdrośnie trzyma ona w swych objęciach. Jeżeli zatem jesteście na to gotowi, to polecam Wam ten materiał, jeżeli zaś nie, to radzę spierdalać od niego jak najdalej i nie marudzić. Mnie te dźwięki sponiewierały konkretnie, a Wy sami musicie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy warto ich posmakować i jak to zrobić, aby się nie sparzyć?

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz