Epoch Crysis
„Rex”
Self-release 2022
Mujborze… Doprawdy, niekiedy nie rozumiem co kieruje
ludźmi, że wyrzucają swoje, zapewne ciężko zarobione pieniądze w błoto. Weźmy
taki moskiewski Epoch Crysis. Panowie nagrali sobie dziesięć lat temu album i
właśnie postanowili oficjalnie wydać go na nośniku. To znaczy nagrali wówczas
aż trzy płyty w czasie dwóch lat, po czym dopadła ich chyba niemoc twórcza, bo,
nie licząc jakichś pojedynczych singli, ocknęli się dopiero dziś, no i
przypomnieli sobie o „Rex”. Nie znaleźli frajera, to puścili to własnym
sumptem. Album oczywiście wzięli i zremasterowali (jakby to miało, kurwa, jakieś
znaczenie), jebnęli kompletnie z dupy okładkę i wyruszyli na podbój świata.
Zgaduję, że poza obrzeża swojej dzielni nie dojadą, bo muzyka zawarta na tym
krążku to jest kupa do sześcianu. No ale mówiąc bardziej szczegółowo, jest to
twórczość instrumentalna, progresywna. Przynajmniej z założenia, bo muzycy
starają się nawrzucać tu wszystkiego po trochu, w każdą kompozycję musowo
wcisnąć jakąś pokombinowaną (chyba, kurwa, w stylu Pata i Mata) solówkę, często
idącą na jedną nutę z wtórującymi w tle klawiszami, wiecie, coś jak „Focus”
Cynika. Z tym, że melodyjki z tego wynikające nie są ani specjalnie ciekawe,
ani też ciężkie czy wpadające w ucho. Są natomiast sklejane na zasadzie kopiuj
/ wklej z twórczości innych, głównie melodeathmetalowych brygad. No weźcie na
ten przykład już drugi na płycie „Routine Glory” i powiedzcie, że to nie jest
bezczelna zrzynka z późniejszego Dark Tranquillity. Ja nie mówię inspiracja,
tylko zrzynka, bo jak by mi się chciało, to znalazłbym dokładnie taki sam riff
na którymś z albumów Szwedów. Takich kalek jest tu co nie miara, no choćby w
chwili jak to piszę w „Broken Heart and Guillotine” mamy riff Emperorowy z
„Anthems…”. Najśmieszniejsze, że te ukradzione pomysły muzycy próbują mieszać z
autorskimi, lecz impotencja twórcza by się obraziła gdybym ją w tej chwili
przywołał. No kurwa, ten pusty, do obrzygania beznadziejny fragment ze
środkowej części „Prehistoric Sun” to jest skandal i jebana prowokacja. A
takich jest więcej, dużo więcej, przez co jest i śmieszno i straszno. Śmieszno
też jest kiedy wjeżdża typowa patatajnia perkusyjna, taka dosłownie z kawałów
(gdyby zamiast o blondynkach się takowe opowiadało). A najgorsze, że te numery
lecą po sobie i kompletnie nic nie zostawiają w głowie, może poza rosnącą coraz
bardziej irytacją. Oczywiście wszystko brzmi tu sterylnie niczym na oddziale
covidowym, w chuj mjentko i kurewsko beznadziejnie. Nie wiem, kurwa, czy oni
nie piją? Ale Ruskie niepijący to muszą być naprawdę jakieś zmutowane
jednostki. No bo jak by pili, to by sobie za tą kasę co wydali na tłocznię i
drukarnie nakupili spirytu i mieliby zapas na jakiś tydzień czy dwa. A tak,
wyszli po dekadzie ze swojej dziupli, nasrali na rzadko i jeszcze oczekują, by
im bić brawo… Podsumuję króciutko : WYPIERDALAĆ MJE Z TYM!!!
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz