THY
WORSHIPER
„Bajki
o Staruchu”
PaganRecords 2021
No
ja pierdolę, słuchając najnowszej, wydanej pod skrzydłami Pagan Records płyty
Thy Worshiper zastanawiam się, czy to ja w pewnym momencie zatrzymałem się w
miejscu, czy zespół płynie coraz mocniej w rejony absolutnie dla mnie
niezrozumiałe? Zaznaczam od razu, że demo „Tym z Krainy Cieni”, jak i ich
pierwszy album „Popiół (Introibo ad Altare Dei)” uważam po dziś dzień za materiały
kultowe, do których uwielbiam wracać co jakiś czas. Jeżeli zaś chodzi o dalszą
twórczość Thy Worshiper, to jak dla mnie jest to równia pochyła, która na tej
płycie osiąga chyba dno absolutne. „Signum” jeszcze jakoś mi weszła, choć chyba
bardziej ze względu na sentyment do poprzednich produkcji zespołu, „Czarna
Dzika Czerwień”, jak i „Ozimina”, to materiały cieniutkie, jak dupa węża, o
których wolę nie wspominać, aby nie podnosić sobie ciśnienia, „Klechdy” jakoś
mogę jeszcze zdzierżyć, głównie dzięki genialnym, otwierającym tę płytkę
„Gorzkim Żalom”, ale „Bajki o Staruchu”, to już dla mnie rzadkie, jak chuj
pierdolenie w bambus. Jeżeli chodzi o muzykę, to pod względem
techniczno-kompozycyjnym, jak i aranżacyjnym jest to z pewnością dobra rzecz, a wokale położone
przez panią Monikę to chyba najlepsze, co znajduję na tym albumie, ale mimo to, absolutnie
nie czuję tych wibracji i nie wiem, co zawartymi tu dźwiękami zespół chciał
osiągnąć, bo nawet jeżeli chodziło o stworzenie klimatu, to jak dla mnie jest
on tak miałki i bezpłciowy, jak makaron z ekspresowych, chińskich zupek,
produkowanych w Radomiu. Jeżeli zaś chodzi o warstwę liryczną, to kurwa czasami
zastanawiam się, czy słyszę tu, to, co słyszę, czy to może moje urojenia?
„Kocha, lubi, szanuje, nie chce, nie dba, żartuje…”, „Aniołkowi nie wierz
skarbie, Spytaj kiedyś skurwysyna, Czy w tych, pięknych, jasnych loczkach, różków
czarnych nie ukrywa”, „Przytul mnie, przytul, Kochaj mnie, Nim zaśniesz, Nim
zaśniesz”, „Szósty palec wyrośnie, Warga zajęcza, Oczy zabierze, W głowie
poplącze…” itd., itp.Wiem,
że to wyrwane z całości fragmenty, ale no ja pierdolę, serio? W pizdu, no
wzruszyłem się aż do cewki moczowej i muszę iść honorowo oddać mocz, bo inaczej
nie zdzierżę i oszczam se plecy. Nie mam nic przeciw tekstom w naszym rodzimym
języku, ba uwielbiam to, co na swych najnowszych produkcjach zrobiły Profeci,
czy Narrenwind, ale tego, co słyszę na „Bajkach o Staruchu”, ni chuja nie
mogłem strawić, choć naprawdę się starałem. Tak więc ci, którym odpowiada
obecne oblicze Thy Worshiper, czyli Cepelia na całego, niech sobie z panem
bogiem słuchają „Bajek o Staruchu”. Mnie ani Staruch, ani Baba Jaga do głowy
nie weszli, choć pewnie bardzo by chcieli. Myślę, że raczej postacie te
spierdalały od niej jak najdalej, przekonawszy się, jak zryty mam beret i
bardzo dobrze, gdyż wcale ich tam nie chcę. Dość mam własnych, swojskich
demonów, na mej krwi wyhodowanych, które jak nikt są mi miłe. I niech tak
pozostanie.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz