wtorek, 15 lutego 2022

Recenzja Warfist „Teufels”

 

Warfist

„Teufels”

Godz Ov War 2022

Chyba nic mnie tak nie cieszy jak zespoły, które z płyty na płytę prą do przodu. Weźmy na przykład taki Warfist. Ich debiut, owszem, był bardzo spoko, tak samo jak drugi album, który jednak wyraźnie zasygnalizował, iż oto coś poważniejszego zaczyna się wykluwać. Nie sądziłem jednak, że po kolejnych dwóch dużych wydawnictwach będą przez zespołem klękał. Co prawda na razie na jedno kolanko, lecz mając na uwadze jakie postępy czyni ten hord, nie mogę wykluczyć, że za jakiś czas będę przed nim leżał krzyżem. Oczywiście odwróconym. Czwarty już w dorobku zespołu album zawiera dziesięć utworów nieco deathującego thrashu na światowym poziomie. Zagranego z niesamowitą energią i polotem a zarazem osadzonego głęboko w klasyce gatunku. Co cechuje kompozycje Warfist, będąc jednocześnie ich największym atutem, to riffy, riffy i jeszcze raz riffy. Na tej płycie nie ma ani sekundy bezużytecznego plumkania na instrumentach, tutaj cały czas coś się dzieje. Każdy kolejny numer jest niczym kop w nos, bez różnicy, czy poganiany szalejącym blastem czy wyprowadzony w marszowym tempie. Choćby przy takim „Rite of the Incubus” można sobie ukręcić łeb przy samej dupie. Zdaje się, że to mój faworyt na „Teufels”, choć z drugiej strony to akurat co chwilę się zmienia, dowodząc, że cały album jest wyjątkowo równy. Słychać, że zielonogórzanie solidnie popracowali też nad brzmieniem, które jest niemal perfekcyjne. Każdy element układanki jest wyraźnie wyeksponowany, co w przypadku muzyki przez nich tworzonej jest niezmiernie istotne. Dzięki temu przez czterdzieści minut możemy delektować się thrashmetalową chłostą w stylu Sodom, Dark Angel czy Venom na dopalaczach, żeby wymienić tylko kilka nazw mniej zorientowanym w temacie. Całość niesamowicie bangla i spuszcza niesamowity wpierdol. Nie sądziłem, że panowie przeskoczą poprzeczkę tak wysoko ustawioną przez „Grunberger”, lecz najwyraźniej ich nie doceniłem. Słucham tych pieśni już kilka miesięcy i nadal jestem nimi systematycznie niszczony. „Teufels” to najagresywniejszy a jednocześnie najbardziej chwytliwy materiał nagrany przez ekipę z Winnego Grodu. Nie mogę się doczekać by doświadczyć niszczycielskiej siły tych kompozycji na żywca. Kapitalny album, bez dwóch zdań.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz