WALD KRYPTA
„Possessed by Nothingness”
Eternal Death 2021
Trzeci
album długogrający Amerykańsko-Kanadyjskiego duetu Wald Krypta to propozycja
dla maniaków surowego, prostego, bezpośredniego Black Metalu inspirowanego wyraźnie
francuską szkołą gatunku spod znaku Vlad Tepes, Mütiilation, Belkètre, Chapel of
Ghouls, czy Torgeist. Jest zatem siarczyście, dziko, nieprzyjemnie, srogo, a
miejscami wręcz prymitywnie. Panowie łączą w swej twórczości elementy
charakterystyczne dla I i II fali piwnicznego, czarciego grania doprawiając je w
niektórych wałkach równie prostymi, korzennymi, Rock’n’Roll’owymi teksturami
dźwięków. Riffy są szorstkie, ostre, brzydkie i toporne, kartonowe, suche, chaotyczne,
klekoczące jednostajnie beczki napierdalają bezlitośnie, ziarnisty bas, w
chwilach, gdy jest słyszalny, czyli nieczęsto, potrafi boleśnie kopnąć w żebra,
a wysoki, jadowity, mizantropijny scream uzupełnia tę przeszywającą, czarną,
falującą bezkompromisowo surowiznę. Przewijają się tu nieskomplikowane melodie
o ponurym, depresyjnym nieco wydźwięku, ale jak dla mnie są one zbyt płytkie i
nie robią specjalnego wrażenia, a czasami wręcz wkurwiają. Brzmienie oczywiście
lo-fi, więc sound, z jakim tu obcujemy
jest chropowaty, pierwotny, odpychający i szkaradny, a z głośników wali zimnym,
brudnymgarażem. Wszyscy fani minimalistycznego, obłąkanego, odpychającego Black
Metalu i zespołów zrzeszonych w Les Légions Noires będą z pewnością zachwyceni
tym krążkiem i nie raz zmarszczą przy nim kapucyna. Choć nie jestem
przeciwnikiem takiego stylu, to jednak prosta jak konstrukcja cepa patatajnia
proponowana przez Wald Krypta to granie nie dla mnie, tzn. posłuchać mogę, ale
o żadnych, najmniejszych nawet uniesieniach nie ma mowy. Siermiężne to,
płaskie, banalne i interesujące jak zjazd rodzin radia maryja, dlatego też po
napisaniu tej recenzji „Opętany przez Nicość” lotem ślizgowym poleciał do kibla
i tam już pozostanie.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz