Stodor Wilzorum
„Trauermystik”
Wolfspell Rec. 2022
Mimo iż Stodor Wilzorum to całkiem świeża nazwa na
rynku wydawniczym, ciężko ich chyba nazwać nowicjuszami. W skład tego
polsko-niemieckiego przedsięwzięcia wchodzą muzycy, którzy z niejednego pieca
chleb jedli, zwłaszcza zajmujący się tutaj wokalami Wened Wilk Sławibor, idący
na krajowej scenie chyba na rekord. To jednak, tak naprawdę, jest bez większego
znaczenia, bowiem i najbardziej zaprawionemu w bojach rycerzowi może się na
środku pola zdarzyć rzadka kupa. „Trauermystik” to trzydzieści-parę minut black
metalu, trzy kompozycje plus krótki wyprowadzacz na zakończenie. Tyle jednak w
zupełności wystarczyło, by mnie totalnie omamić. Te trzy długie kompozycje to w
zasadzie blackmetalowy trans. Oparte na wielokrotnych powtórzeniach płynących,
z czasem zdających się wibrować wokół głowy, niesamowicie chwytliwych, mroźnie
melodyjnych tremolo, działających niczym wstrzyknięta do organizmu trucizna
powodująca paraliż. Nie ma tutaj zbyt wielu przejść, zmian tempa czy
niepotrzebnych ozdobników. Prostota jest tu kluczem. Wszystko opiera się o
naprawdę dobre harmonie od których
ciężko się oderwać, a fakt iż płyną one na zapętleniu powoduje, że czas
niesamowicie przyspiesza i zanim zdążymy zamknąć otwartą z wrażenia gębę płyta
się kończy. Co istotne „Trauermystik” to nierozrywany monolit, pełna opowieść w
której także ambientowe czy akustyczne fragmenty są niezwykle istotne. Jak choćby
wprowadzenie w „Skowyt Zimowych bezdroży”, które to stanowi swoistą
transformację. Albowiem o ile otwierający album „Wściekłość Mroźnej Nocy” to utwór
oparty wokalnie na niezwykle intensywnym wrzasku, powodującym, że można poczuć
się naprawdę niekomfortowo, to właśnie po wspomnianym przejściu dalsza część
podróży odbywa się głównie przy czystym, powiedziałbym nawet że dostojnym, głosie
opowiadającym swoje historie niczym duch ukryty w gęstej mgle dźwięków.
Wspomniane wcześniej melodie wbijają się z kolei z każdym odsłuchem coraz
głębiej w pamięć i powodują silne uzależnienie. Kiedy już wybrzmiewają ostatnie
dźwięki wieńczącego dzieło „Rabenflügel in wölfischer Finsternis”, który
wybudza nas z hipnozy niepokojącymi dźwiękami w towarzystwie deklamacji i
przeraźliwych krzyków, doświadczamy autentycznej pustki i aby ją wypełnić, nie
pozostaje nic innego jak włączyć debiut Stodor Wilzorum od początku. Pozamiatał
mną ten materiał, bez dwóch zdań. Mam nadzieję, że nie jest to jednorazowy
eksperyment i panowie nagrają jeszcze coś wspólnie. W każdym razie ja na pewno
będę czekał.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz