niedziela, 20 lutego 2022

Recenzja MAJESTIC DOWNFALL „Aorta”

 

MAJESTIC DOWNFALL

„Aorta”

Personal Records 2021

Meksykańscy weterani ciężkiego, ponurego Death/Doom Metalu powrócili w połowie zeszłego roku ze swym szóstym w dorobku albumem długogrającym. „Aorta”, bo tak tytułuje się rzeczona płyta, to materiał będący konsekwentną kontynuacją i naturalnym rozwinięciem stylu obranego przez zespół na początku swej działalności. Obcujemy tu zatem po raz kolejny z miażdżącym monolitem apokaliptycznych dźwięków, które przetaczają się po słuchaczu z gracją, polotem i finezją Panzerkampfwagen V Panther. Potężne, ciężko bijące, majestatyczne niekiedy bębny gniotą potwornie, grubo szyjący, chropowaty bas wywraca wnętrzności, smoliste, tłuste, wibrujące mozolnie, hipnotyzujące riffy uciekające niekiedy w bardziej melodyjne tekstury poparte dopracowanymi partiami solowymi o pesymistycznym wydźwięku gorzkiej melancholii i cudownymi, meandrującymi, gitarowymi harmoniami potrafią zbesztać solidnie, a intensywne, mroczne, posępne, głębokie growle przeplatane okazjonalnie żałobnym, czystym śpiewem, bądź wyższymi, emocjonalnymi krzykami udręki i egzystencjonalnego bólu idealnie wręcz asymilują się z muzyczną zawartością tego przytłaczającego, prawie 70-minutowego krążka. Proszę się jednak nie zrażać jego długością. Nie jest to absolutnie nudna, sztucznie upasiona kobyła. „Aorta” to potężny, ciekawy, urozmaicony materiał, który prócz okrutnie wgniatających w podłoże faktur posiada także zdecydowanie agresywniejsze momenty zaczerpnięte z Metalu Śmierci, a z drugiej stronysporo klimatycznych, refleksyjnych, ezoterycznych niekiedy, akustycznych pasaży dźwiękowych, subtelnych zmian tonacji wioseł, nastroju i tempa, czy też gustownie i umiejętnie wykorzystany parapet. Wszystko to sprawia, że płytka ta posiada świetną, masywną, cmentarno-grobową atmosferę i sporą dynamikę, a przy tym ta muzyka nie ma statycznego charakteru, oddycha miarowo i sporo w niej przestrzeni, więc słucha się jej wręcz wyśmienicie, mimo że raz za razem dźwięki te miażdżą niczym młot do wbijania mostowych pali. Zwłaszcza gdy zespół powraca od tych lżejszych, bardziej nastrojowych środków wyrazu do ciężkich form muzycznych efekt jest wręcz druzgocący. Brzmienie tej płytki, jak przystało na reprezentowany przez Majestic Downfall gatunek, jest tłuste, soczyste, odpowiednio zagęszczone i wgniatające w podłoże. Równocześnie zachowano należytą selektywność i sporą przestronność każdej kompozycji, więc odsłuch nie nastręcza większych problemów, podobnie jak wyłapanie wszystkich, czających się tu, przygnębiających smaczków przecudnej urody. Mam jednak nadzieję, że dobrze się rozumiemy. Meksykański kwartet nie stworzył albumu odkrywczego ani przełomowego dla gatunku. Zespół po prostu w wyśmienity sposób utrwala i bez ciśnienia rozwija podstawy obranego przez siebie stylu i przez ten pryzmat patrząc, uważam, że „Aorta” jest albumem doskonałym, którym miłośnicy twórczości Swallow the Sun, Saturnus, Ophis, Doom:VS, ale także i Esoteric, czy Evoken śmiało powinni się zainteresować i się z nim zmierzyć. Nie sądzę, aby się na nim zawiedli. Mnie w każdym razie podoba się ten przytłaczający monolit z Ameryki Południowej, łykam go bez zastrzeżeń i z ciekawością oczekuję na następne produkcje zespołu.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz