MALGÖTH
„Glory Through Savagery”
Iron Bonehead Productions 2021
Tworzący swe dźwięki w kraju
klonowego liścia (a dokładnie w Toronto) Malgöth, to przykład zespołu, w którym
jest dwa razy więcej wokalistów, niż instrumentalistów. Za gardłowe rzygowiny
odpowiadają tu bowiem DG i SR, natomiast warstwę muzyczną rzeźbi niejaki ZS. Nie
wiem, czy taki układ w jakikolwiek sposób przekłada się na chore dźwięki
wychodzące spod rąk tego popapranego trio i prawdę powiedziawszy mam na to
wyjebane. Jakoś musiałem po prostu zacząć tę reckę. Wracamy jednak do sedna
sprawy, czyli pierwszej, pełnej płyty, którą wypluli ze swych trzewi pod koniec
zeszłego roku Kanadyjczycy, powierzając ją nieświętej opiece Iron Bonehead Productions.
„Glory Through Savagery” to zatem prawie 41 minut zaciekłego, obskurnego,
destrukcyjnego, ponurego, Black/Death Metalu. No, rozpierdol sieje ta płytka
naprawdę solidny, a psychotyczne, ohydne, gorączkowe wibracje, jakie ze sobą
niesie, mogą u mniej odpornych jednostek destabilizować, bądź paskudnie rujnować
poczucie psychicznego komfortu w przerażający wręcz sposób. Ta muzyka
eksploduje bowiem siarczystym, piekielnym huraganem dźwięków, na który składają
się barbarzyńsko napierdalające, okrutne beczki, gęsty, ziarnisty, ołowiany,
bezlitośnie rozrywający bas, złowieszcze, szalone, surowe, tnące niczym ogromne
piły tarczowe, masywne, miażdżące riffy, oraz obłąkane, przeszywające,
bluźniercze wokale złożone ze zwierzęcych niemal ryków, maniakalnych,
histerycznych wrzasków i wszelkiego rodzaju zabójczych, demonicznych wyziewów,
jakie tylko mogą wydobywać się z plugawych gardzieli tych niewątpliwie
opętanych przez chaos wykolejeńców. Paradoksalnie, krążek ten nie jest li tylko bezmyślną masą prostackiego napierdalania, dzieje się
tu naprawdę dużo i to na kilku płaszczyznach (posłuchajcie tylko tych wyjących,
niczym wojenne syreny, popapranych, okaleczających riffów, pełzających,
jęczących akordów, plądrujących, żłobiących udręczoną ziemię popierdolonych
rozwiązań rytmicznych, czy złowrogich, makabrycznych, wokalnych kakofonii). Ta
gwałtowna na wskroś muzyka meandruje po piekielnych otchłaniach, tworząc
złudzenie diabolicznego karnawału rozgrywającego się przy ogromnych stosach
ofiarnych, na których płonie wyjąca z bólu masa ludzka, wijąc się przy tym w
straszliwej agonii. Niesamowicie okrutny to album, na którym można doszukać się
pewnych analogii do bestialskich produkcji Conqueror, Blasphemy, Revenge,
Morbosidad, Necroholocaust, czy
Blasphemophager. Mimo to jednak nie do końca przekonuje mnie ta wulgarna ze
wszech miar rzeź niewiniątek. Przy pierwszym kontakcie, ten krążek od razu
posyła na dechy, ale gdy powstaniemy i ponownie weźmiemy się z nim za bary, to jego
siła oddziaływania stopniowo maleje, kolejne odsłuchy nie są już tak
ekscytujące i zaczynamy dostrzegać pewne mankamenty tej produkcji, o których
jednak nie będę wspominał, gdyż suma summarum „Glory Through Savagery”, to
bardzo konkretny Black/Death Metalowy rozpierdol. Z pewnością będę obserwował
dalsze poczynania Malgöth, gdyż uważam mimo moich, czysto subiektywnych uwag,
że ich płytowy debiut naprawdę dobrze rokuje na przyszłość. Po wprowadzeniu
drobnych korekt następna ich produkcja może być już totalnym ludobójstwem,
czego zespołowi, wszystkim słuchaczom, jak i sobie życzy…
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz