środa, 23 lutego 2022

Recenzja MALGÖTH „Glory Through Savagery”

 

MALGÖTH

„Glory Through Savagery”

Iron Bonehead Productions 2021

Tworzący swe dźwięki w kraju klonowego liścia (a dokładnie w Toronto) Malgöth, to przykład zespołu, w którym jest dwa razy więcej wokalistów, niż instrumentalistów. Za gardłowe rzygowiny odpowiadają tu bowiem DG i SR, natomiast warstwę muzyczną rzeźbi niejaki ZS. Nie wiem, czy taki układ w jakikolwiek sposób przekłada się na chore dźwięki wychodzące spod rąk tego popapranego trio i prawdę powiedziawszy mam na to wyjebane. Jakoś musiałem po prostu zacząć tę reckę. Wracamy jednak do sedna sprawy, czyli pierwszej, pełnej płyty, którą wypluli ze swych trzewi pod koniec zeszłego roku Kanadyjczycy, powierzając ją nieświętej opiece Iron Bonehead Productions. „Glory Through Savagery” to zatem prawie 41 minut zaciekłego, obskurnego, destrukcyjnego, ponurego, Black/Death Metalu. No, rozpierdol sieje ta płytka naprawdę solidny, a psychotyczne, ohydne, gorączkowe wibracje, jakie ze sobą niesie, mogą u mniej odpornych jednostek destabilizować, bądź paskudnie rujnować poczucie psychicznego komfortu w przerażający wręcz sposób. Ta muzyka eksploduje bowiem siarczystym, piekielnym huraganem dźwięków, na który składają się barbarzyńsko napierdalające, okrutne beczki, gęsty, ziarnisty, ołowiany, bezlitośnie rozrywający bas, złowieszcze, szalone, surowe, tnące niczym ogromne piły tarczowe, masywne, miażdżące riffy, oraz obłąkane, przeszywające, bluźniercze wokale złożone ze zwierzęcych niemal ryków, maniakalnych, histerycznych wrzasków i wszelkiego rodzaju zabójczych, demonicznych wyziewów, jakie tylko mogą wydobywać się z plugawych gardzieli tych niewątpliwie opętanych przez chaos wykolejeńców. Paradoksalnie, krążek ten nie jest li tylko bezmyślną masą prostackiego napierdalania, dzieje się tu naprawdę dużo i to na kilku płaszczyznach (posłuchajcie tylko tych wyjących, niczym wojenne syreny, popapranych, okaleczających riffów, pełzających, jęczących akordów, plądrujących, żłobiących udręczoną ziemię popierdolonych rozwiązań rytmicznych, czy złowrogich, makabrycznych, wokalnych kakofonii). Ta gwałtowna na wskroś muzyka meandruje po piekielnych otchłaniach, tworząc złudzenie diabolicznego karnawału rozgrywającego się przy ogromnych stosach ofiarnych, na których płonie wyjąca z bólu masa ludzka, wijąc się przy tym w straszliwej agonii. Niesamowicie okrutny to album, na którym można doszukać się pewnych analogii do bestialskich produkcji Conqueror, Blasphemy, Revenge, Morbosidad,  Necroholocaust, czy Blasphemophager. Mimo to jednak nie do końca przekonuje mnie ta wulgarna ze wszech miar rzeź niewiniątek. Przy pierwszym kontakcie, ten krążek od razu posyła na dechy, ale gdy powstaniemy i ponownie weźmiemy się z nim za bary, to jego siła oddziaływania stopniowo maleje, kolejne odsłuchy nie są już tak ekscytujące i zaczynamy dostrzegać pewne mankamenty tej produkcji, o których jednak nie będę wspominał, gdyż suma summarum „Glory Through Savagery”, to bardzo konkretny Black/Death Metalowy rozpierdol. Z pewnością będę obserwował dalsze poczynania Malgöth, gdyż uważam mimo moich, czysto subiektywnych uwag, że ich płytowy debiut naprawdę dobrze rokuje na przyszłość. Po wprowadzeniu drobnych korekt następna ich produkcja może być już totalnym ludobójstwem, czego zespołowi, wszystkim słuchaczom, jak i sobie życzy…

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz