Det Eviga Leendet
„Reverence”
Amor Fati / Mystískaos / Extraconscious Records 2022
Det
Eviga Leendet to pięciu muzyków pochodzących ze Szwecji. Tak właściwie to jeden
z nich zamieszkuje Stany Zjednoczone, a jego nazwisko brzmi dość znajomo bo to
niejaki Jacob Buczarski, udzielający się m.in. w Mare Cognitum. Tak więc po
czterech latach od wydania swojego pierwszego albumu, szwedzki kwintet wraca z
nową produkcją. Cóż ona zawiera? Jest to odegrany w bardzo specyficzny sposób
black metal. Dlaczego specyficzny? Bo muzyką trudno jest to nazwać. Jest to
raczej swoiste muzyczne uniesienie, które zabiera słuchacza do ponurej krainy
gdzie panuje smutek, rozpacz i inne wszelkiego rodzaju duchowe katusze. Ponuro
nastrojone gitary wraz z dość ciężką sekcją rytmiczną tworzą unikalnie, jak na
ten gatunek, gęstą ścianę dźwięków. Dominują tutaj szybkie tempa. Kompozycje
jednostajnie mkną przed siebie nie zważając na nic. Ich jednostajność wprowadza
w stan lewitacji. Niekiedy zwalniają, pozwalając nam na moment dotknąć ziemi
tylko po to aby za chwilę znów poderwać się do galopu i unieść nas w powietrze.
Od czasu do czasu wszystko wspomagane jest przez dźwięki syntezatora, które
skutecznie potęgują klimat niewyobrażalnej żałości i pustki. Wtórują im
chropowate wokale, sącząc do uszu lód zimny jak diabli. Wydawać by się mogło,
że to nic oryginalnego ale należy wspomnieć iż każdy utwór zawiera w sobie coś
jeszcze. Mianowicie są to niesamowite tremolo, wyłaniające się niby przypadkowo
ze wspomnianej ściany dźwięku. Tremolo zimne, odczłowieczone i na wskroś
przygnębiające. To co robią te utwory z człowiekiem to coś niezwykłego. Z
jednej strony czujemy się błogo jak po wypaleniu fajki opium, a z drugiej
dopada nas niespotykany żal. Depresja tak głęboka, że łzy cisną się do oczu.
Już nie mogę dłużej tego słuchać. Muszę zrobić przerwę. Totalnie dołujący
album. Depresyjny współczesny black metal ale z romantyczną melancholią nie
mający nic wspólnego. Trochę niebezpieczny. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz