czwartek, 17 lutego 2022

Recenzja / A review of Amaltheia "Amaltheia"

 

- FOR ENGLISH SCROLL DOWN -


Amaltheia

„Amaltheia”

Godz Ov War 2022

Amaltheia znacie? Niepozorna okładka zapowiadanego nakładem naszej krajowej wytwórni debiutu jakoś nie zachęca do wyciągnięcia ręki. Logo też trochę takie koślawe, pomyślicie zapewne, że szkoda na to czasu. No, nie kłamiąc, też przeszła mi przez głowę podobna myśl, ale jak tylko wrzuciłem ten krążek na ruszt, momentalnie osrałem kalesony. „Amaltheia” to  nieco ponad pół godziny death/black metalu z gatunku tych bardziej technicznych, ale bez tak nie lubianego przeze mnie przesadnego, muzycznego onanizmu. Krążek ten jest natomiast niezwykle bogaty w ciekawe i często niecodzienne rozwiązania. Utwory z wielkim wyczuciem urozmaicane są choćby nieoczekiwanymi zrywami i nagłymi atakami gitarowych akordów i solówek. Raz zalewają uszy nakładającymi się na siebie gęsto ścieżkami, by za chwilę, dla kontrastu, zaskoczyć minimalizmem, jak to ma miejsce w kojarzącym mi się trochę z Molested fragmencie otwierającego całość „Pyre”.  Są w tych kompozycjach takie miejsca, gdzie każdy instrument gra praktycznie co innego tworząc ogólny dysonans, niemal chaos. A jednak okiełzany. Tak, Amaltheia na swoim pierwszym longu ostro pokombinowali. A to  czarują melodyjnym tremolo lekko pod Mgłę, a to zaserwują potężny, zapiaszczony fragment Portalowy by następnie zahipnotyzować powtarzanym wielokrotnie motywem, pogrążyć ciężką harmonią a’la Immolation a na końcu pokręcić nam ostatecznie w głowie DeathspellOmegowymi dysonansami. Jakichkolwiek innych nazw przychodzących na myśl by nie wymieniać, faktem niezaprzeczalnym jest, że i tak wszystkie inspiracje przechodzą tu przez pryzmat Amaltheia, bowiem panowie wprowadzili te klasyczne wpływy w inny, swój własny wymiar. Wymiar, gdzie nic tak naprawdę nie jest oczywiste i przewidywalne. Na „Amaltheia” jest co odkrywać, bowiem ogromu detali ukrytych pod główną warstwą dźwięku wychwycić na szybko się nie da. Wszystkie te muzyczne wygibasy zostały uzupełnione o death/blackmetalowe dialogi wokalne i wyprodukowane na organicznym czarnoziemie. Uwagę zwraca tu świetna praca nie tylko gitar, ale i perkusji, często niestandardowa, z technicznymi zwrotami akcji. To może się wydawać przerażające, ale ta płyta, mimo iż i tak nokautuje od samego początku, w miarę bliższego jej poznawania jeszcze bardziej rośnie i nabiera mocy. Nie wiem jakiego Pegazusa włodarze Godz Ov War używają, ale w tym roku już drugi raz, po świetnym Corrupter, wygrzebują spod ziemi debiutanta, który mi kasuje system. „Amaltheia” jest tak kurewsko wciągająca, że do przerwania odsłuchu zmusiłby mnie chyba wyłącznie pożar chałupy. W towarzystwie takich albumów człowiek żałuje, że nie ma, jak kot, siedmiu żyć, bo sześć spędziłby napawając się ich dźwiękami. Dla mnie totalna rewelacja.

- jesusatan

 

Amaltheia

"Amaltheia"

Godz Ov War 2022

 

Do you know Amaltheia? The inconspicuous cover of the debut announced by our national label does not encourage you to reach out. The logo is also a bit lopsided, so you will probably think that it is a waste of time. Well, without lying, a similar thought crossed my mind, but as soon as I played the record, I immediately shit my pants. "Amaltheia" is a little over half an hour of death / black metal of the more technical genre, but without exaggerated musical masturbation that I don't really like. This album, however, is extremely rich in interesting and often unusual solutions. The songs are varied with great sensitivity, for example, by unexpected outbursts and sudden attacks of guitar chords and solos. Once they flood your ears with densely overlapping tracks, and in a moment, for the contrast, surprise with minimalism, as is the fragment of opening the lot "Pyre", that reminds me a bit of a Molested’s song. There are places in these compositions where each instrument plays practically something different, creating a general dissonance, almost chaos. And yet tamed. Yes, Amaltheia made a lot of twists on their first album. They charm with a melodic tremolo slightly reminding Mgła, next they serve a powerful, sandy Portal fragment, then hypnotize with a repeated motif, plunge you into heavy harmony Immolation-like, and finally make you dizzy with DeathspellOmegish dissonances. Whatever other bands’names come to your mind, it is an undeniable fact that all inspirations here go through the prism of Amaltheia, because the guys introduced these classic influences into another, their own dimension. A dimension where nothing is really obvious and predictable. There is a lot to discover on "Amaltheia", because it is impossible to catch the enormity of details hidden under the main layer of sound quickly. All these musical twists have been supplemented with death / black metal vocal dialogues and produced on organic black earth. What draws attention here is the great work of not only the guitars, but also the drums, often non-standard, with technical twists. It may seem scary, but this album, despite the fact that it knocks you out from the very beginning, the more you get to know it, the more it grows and gains even more power. I do not know what Pegasus the Godz Ov War scouts are using, but this year for the second time, after the great Corrupter debut, they are digging up a debutant that totally turns my value system upside down. "Amaltheia" is so fucking addictive that only the cottage fire would force me to stop the listening session. In the company of such albums, one regrets that they have no seven lives like a cat, because they would spend six of them enjoying such tunes. Absolutely outstanding one for me!

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz