piątek, 4 lutego 2022

Recenzja DÏSHELL „Teutonic Beat”

 

DÏSHELL

„Teutonic Beat”

Selfmadegod Records 2021

Drugi album długogrający krakowskiego Dïshell, to kolejna już płyta wydana przez Selfmadegod Records, która sponiewierała mnie okrutnie, przemieliła, przeżuła bestialsko i wysrała pod postacią krwawiącej kupy mięsa. Od dłuższego już zresztą czasu wszystko, co wydaje Karol i jego label trafia mnie centralnie, posyłając brutalnie na dechy niczym będący w szczycie formy Mike Tyson. „Teutonic Beat” to zatem surowy, korzenny, brudny, miażdżący czaszki napierdol będący hybrydą dynamicznego D-beatu, agresywnego Hc/Punka, ziarnistego Crustu i odrobiny prymitywnego, obrzydliwego Death Metalu starej szkoły. Proste, wściekłe, niszczące, w chuj ciężkie, chwytliwe riffyi okazjonalne, nieco chaotyczne solówki łączą się na tym krążku z soczystym, wgniatającym w glebę, mięsistym bębnieniem, łamiącymi kości, rozrywającymi liniami basu i obskurnymi, wkurwionymi, przeładowanymi agresją wokalami. Bez instrumentalnego onanizmu, pierdolenia się z każdym dźwiękiem, kiepskich melodii, tanich wypełnień, czy dopieszczania szczegółów. Muzyka zawarta na tej płytce, to bezkompromisowy, zaciekły, syfiasty, energetyczny, wulgarny, barbarzyński, szczery, walący intelektualnym rozkładem i mentalną zgnilizną wykurw na pełnej piździe, po przejściu którego nie ma czego nawet zdrapywać ze ścian. Jeżeli potraficie sobie wyobrazić połączenie Celtic Frost, Disfear, Anti Cimex, Doom, Amebix, i Dischargeze szczyptą The Exploited, przyprawione odrobiną zgniłego Rock’n’Rolla, to macie ogólny obraz tego, co tu się kurwa wyprawia. Brzmienie, podobnie jak zawarta tu muza jest pierwotnie surowe i chropowate, jednak mocne i niezgorzej zagęszczone, więc jebnięcie ten album ma doprawdy potworne. Chciałbym usłyszeć te wałki na żywca, toż to musi być czysta masakra! Innej opcji nie widzę. No nic, mam nadzieję, że uda mi się zobaczyć Dïshell na jakimś gigu. Tymczasem wracam, aby z masochistyczną przyjemnością dać się ponownie zbesztać dźwiękom zawartym na „Teutonic Beat”. Dziki, żywiołowy, OldSchool’owy rozpierdol przecudnej urody.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz