- FOR ENGLISH SCROLL DOWN -
Eggs of Gomorrh
„Wombspreader”
Godz ov War 2022
Rzuciliście się kiedyś pod pociąg? Jasne, że nie, bo byście tego już nie czytali.
Po co więc pytam o takie pierdoły? Ano po to, że powracający po personalnych
przetasowaniach pod tytułem „bo to pizdy były” Eggs of Gomorrh, zapierdoli wam
prosto w ryj materiałem podobnym do zderzenia z rozpędzonym na szynach kolosem.
Trzy sekundy, dokładnie tyle trzeba, byście wczuli się w klimat całej płyty. I
albo po tym krótkim czasie padniecie na glebę, albo będziecie twardo stać i
oczekiwać dalszego, nadchodzącego zniszczenia. Bo „Wombspreader” nie oferuje
nic innego. Jest to nadchodzący kataklizm, o wiele gorszy niż ten w wykonaniu
Jaśka Fasoli. A tak poważnie… Trzydzieści pięć minut totalnej anihilacji
zawartej w dziesięciu diabelskich przykazaniach to najkrótsza definicja
„dwójki” Szwajcarów, i wcale nie chodzi tu o kupę. Te dziesięć numerów jest
niczym tablice kamienne przekazywane wyznawcom wszelkiej brutalności,
prymitywizmu i rozwścieczonego bestialstwa. Eggs of Gomorrh po prostu
na-pier-da-la-ją! Bez oglądanie się na panujące trendy, bez poprawności
politycznej, plują muzycznie i lirycznie w twarz bogu jedynemu, gwałcąc go i
owce jego doodbytniczo. Prostota tej muzyki jest jej największym argumentem.
Intensywność spadających nam na głowę akordów, w towarzystwie maksymalnie
intensywnych kanonad perkusyjnych wręcz poraża, a plujący wściekłością wokal
dopełnia dzieła. Tu nie ma litości, nie
ma chwili na złapanie oddechu, to jest czystej maści total kurwa wpierdol! Ci
kolesie są we wszech miar pojebani, i swoje mentalne upośledzenia obrazują
właśnie za pomocą „Rozrywacza Łona”. Co ciekawe, gdybym miał wskazać wam
konkretne nazwy, z którymi moglibyście łączyć Eggs of Gomorrh, to sprawa nie jest
tak oczywista. Revenge? Blasphemy? Diocletian? No nie do końca, bo panowie na
tych sprawdzonych wzorach zbudowali cos własnego, równie jadowitego i
brutalnego. Brzmiącego w chuj surowo i miażdżącego trzewia. Melodie?
Zapomnijcie! Tego nie da się nucić żonie do ucha. Chyba, że się ją
systematycznie napierdala i grozi nożem, jeśli nie da w kakao. Szwajcarzy
nagrali album będący definicja brutalności, bezkompromisowości i antychrześcijaństwa.
Może się powtórzę, ale jest to „Total, kurwa, wpierdol!”.
-
jesusatan
Eggs
of Gomorrh
"Wombspreader"
Godz
ov War 2022
Have you ever
thrown yourself in front of a train? Of course not, otherwise you wouldn't be
reading it now. So why am I asking about such crap? Well, because Eggs of
Gomorrh, returning after a personal reshuffle entitled "because they were soft
cunts", will fuck you right in the mouth with material similar to a
collision with a colossus speeding on rails. Three seconds, that's exactly what
it takes to feel the atmosphere of the whole album. And either after this nick
of time time you will fall to the ground, or you will stand firm and expect
further destruction to come. Because "Wombspreader" offers nothing
else. This is the upcoming cataclysm, much worse than the one performed by Mr.
Bean. But seriously ... Thirty-five minutes of total annihilation contained in
the ten devilish commandments is the shortest definition of the second album of
the Swiss. These ten tracks are like tablets of stone given to the followers of
all brutality, primitivism and furious bestiality. Eggs of Gomorrh just fuck-all-apart!
Without looking at the prevailing trends, without political correctness, they
spit musically and lyrically in the face of God, raping him and his sheep
anally. The simplicity of this music is its greatest advantage. The intensity
of the chords falling on our heads, accompanied by the most intense percussion
cannons, is simply shocking, and the vocal spitting with rage completes the
work. There is no mercy here, no time to catch a breath, this is pure ointment,
total fucking beat up! These guys are totally fucked up, and they show their
mental handicaps with "Womb Breaker". Interestingly, if I were to
point out specific names to you that you could associate Eggs of Gomorrh with,
the matter is not so obvious. Revenge? Blasphemy? Diocletian? Well, not really,
because the gentlemen, using these proven influences, built something of their
own, equally poisonous and devastating. Fucking raw and crushing guts.
Melodies? Forget it! You cannot humanything from this album in your wife's ear.
Unless you systematically rawish her and threatened with a knife if she doen’t do
anal. The Swiss recorded an album which is the definition of brutality,
uncompromisingness and anti-Christianity. Maybe I'll repeat myself again, but
these tunes are a "Total, fucking beat up!"
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz