sobota, 14 maja 2022

Recenzja / A review of Eggs of Gomorrh „Wombspreader”

 - FOR ENGLISH SCROLL DOWN -


Eggs of Gomorrh

„Wombspreader”

Godz ov War 2022

Rzuciliście się kiedyś pod pociąg?  Jasne, że nie, bo byście tego już nie czytali. Po co więc pytam o takie pierdoły? Ano po to, że powracający po personalnych przetasowaniach pod tytułem „bo to pizdy były” Eggs of Gomorrh, zapierdoli wam prosto w ryj materiałem podobnym do zderzenia z rozpędzonym na szynach kolosem. Trzy sekundy, dokładnie tyle trzeba, byście wczuli się w klimat całej płyty. I albo po tym krótkim czasie padniecie na glebę, albo będziecie twardo stać i oczekiwać dalszego, nadchodzącego zniszczenia. Bo „Wombspreader” nie oferuje nic innego. Jest to nadchodzący kataklizm, o wiele gorszy niż ten w wykonaniu Jaśka Fasoli. A tak poważnie… Trzydzieści pięć minut totalnej anihilacji zawartej w dziesięciu diabelskich przykazaniach to najkrótsza definicja „dwójki” Szwajcarów, i wcale nie chodzi tu o kupę. Te dziesięć numerów jest niczym tablice kamienne przekazywane wyznawcom wszelkiej brutalności, prymitywizmu i rozwścieczonego bestialstwa. Eggs of Gomorrh po prostu na-pier-da-la-ją! Bez oglądanie się na panujące trendy, bez poprawności politycznej, plują muzycznie i lirycznie w twarz bogu jedynemu, gwałcąc go i owce jego doodbytniczo. Prostota tej muzyki jest jej największym argumentem. Intensywność spadających nam na głowę akordów, w towarzystwie maksymalnie intensywnych kanonad perkusyjnych wręcz poraża, a plujący wściekłością wokal dopełnia dzieła.  Tu nie ma litości, nie ma chwili na złapanie oddechu, to jest czystej maści total kurwa wpierdol! Ci kolesie są we wszech miar pojebani, i swoje mentalne upośledzenia obrazują właśnie za pomocą „Rozrywacza Łona”. Co ciekawe, gdybym miał wskazać wam konkretne nazwy, z którymi moglibyście łączyć Eggs of Gomorrh, to sprawa nie jest tak oczywista. Revenge? Blasphemy? Diocletian? No nie do końca, bo panowie na tych sprawdzonych wzorach zbudowali cos własnego, równie jadowitego i brutalnego. Brzmiącego w chuj surowo i miażdżącego trzewia. Melodie? Zapomnijcie! Tego nie da się nucić żonie do ucha. Chyba, że się ją systematycznie napierdala i grozi nożem, jeśli nie da w kakao. Szwajcarzy nagrali album będący definicja brutalności, bezkompromisowości i antychrześcijaństwa. Może się powtórzę, ale jest to „Total, kurwa, wpierdol!”.

- jesusatan

 

Eggs of Gomorrh

"Wombspreader"

Godz ov War 2022

 

Have you ever thrown yourself in front of a train? Of course not, otherwise you wouldn't be reading it now. So why am I asking about such crap? Well, because Eggs of Gomorrh, returning after a personal reshuffle entitled "because they were soft cunts", will fuck you right in the mouth with material similar to a collision with a colossus speeding on rails. Three seconds, that's exactly what it takes to feel the atmosphere of the whole album. And either after this nick of time time you will fall to the ground, or you will stand firm and expect further destruction to come. Because "Wombspreader" offers nothing else. This is the upcoming cataclysm, much worse than the one performed by Mr. Bean. But seriously ... Thirty-five minutes of total annihilation contained in the ten devilish commandments is the shortest definition of the second album of the Swiss. These ten tracks are like tablets of stone given to the followers of all brutality, primitivism and furious bestiality. Eggs of Gomorrh just fuck-all-apart! Without looking at the prevailing trends, without political correctness, they spit musically and lyrically in the face of God, raping him and his sheep anally. The simplicity of this music is its greatest advantage. The intensity of the chords falling on our heads, accompanied by the most intense percussion cannons, is simply shocking, and the vocal spitting with rage completes the work. There is no mercy here, no time to catch a breath, this is pure ointment, total fucking beat up! These guys are totally fucked up, and they show their mental handicaps with "Womb Breaker". Interestingly, if I were to point out specific names to you that you could associate Eggs of Gomorrh with, the matter is not so obvious. Revenge? Blasphemy? Diocletian? Well, not really, because the gentlemen, using these proven influences, built something of their own, equally poisonous and devastating. Fucking raw and crushing guts. Melodies? Forget it! You cannot humanything from this album in your wife's ear. Unless you systematically rawish her and threatened with a knife if she doen’t do anal. The Swiss recorded an album which is the definition of brutality, uncompromisingness and anti-Christianity. Maybe I'll repeat myself again, but these tunes are a "Total, fucking beat up!"

- jesusatan


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz