Nuclear Christ
“Twisted Idols For Nihilism”
Vrykoblast Prod. / Goat Throne Rec. 2022
Kto tęskni za starymi czasami, kiedy to zgrywało się
praktycznie jak leci wszystkie demówki które nam wpadły w łapy? Bez różnicy,
czy była to druga czy dwunasta kopia. Większość z nich brzmiało syfiaści, ale
liczył się metal, więc dożynało się poczciwe różowe Stilonki aż się rozpadały.
Po co o tym piszę? Bo słuchając debiutanckiego demo Nuclear Christ jak żywo
stanął mi przed oczami obraz, kiedy to po raz pierwszy wrzuciłem do kaseciaka
przegrywkę „Thy Kingdom Come”. „Twisted Idols For Nihilism” to w dużej mierze
ogromny trybut dla Morbid Angel z tamtego okresu. Wpływy ojców death metalu są
tu bardzo wyraźnie wyczuwalne, zarówno w charakterystycznym riffowaniu jak i
partiach solowych. Ta demówka to cztery kompozycje będące kwintesencją gatunku
z drugiej połowy lat osiemdziesiątych. Tu aż kipi od wściekłości i cuchnie
siarką i palonym ciałem a łeb chwilami sam rwie się do moshu. Rządzi stary styl
z okresu, kiedy ten gatunek się dopiero rodził, zero udawania, zero napinki,
sto procent szczerości, kultu Diabła i dobrej zabawy. Panowie lekcje odrobili
na piątkę z plusem, także pod względem brzmienia. Gdybym nie wiedział,
uwierzyłbym, że ten materiał zarejestrowany został z trzydzieści pięć lat temu.
Aż się łezka kręci w oku na dźwięk tych ginących chwilami gitar czy zlewających
się ścieżek perkusji, tudzież pulsującego brudno basu. I te wokale, rzygające
jakby z drugiej linii. Kurwa, może i przemawia do mnie w tej chwili głównie
sentyment, ale w chuj podoba mi się to co tu słyszę. Po czterech autorskich
numerach mamy jeszcze cover „Remnants” z dwójki thrashowego Blood Feast, który
trochę przełamuje klimat całości, oraz outro. Niby nic to odkrywczego, ale
wierzcie mi, słucha się tego po prostu zajebiście, nawet jeśli to głównie
Morbid Angel worship. A może właśnie dlatego, bo nie każdy potrafi tak
umiejętnie czerpać z nauk Treya i spółki. Sprawdźcie to demo bo naprawdę warto.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz